Czułam tylko przerażający ból i to na
nim się skupiłam. Serce rozdzierały wspomnienia, bo wiedziałam, WIEDZIAŁAM, że
to koniec. Jeszcze jeden raz spróbuję… Nie. Nie umiem. Mój oddech stał się
nierówny, przerywany kaszlem. Anakin… Mój ukochany starszy braciszek, którego
tak kochałam. Tak, kochałam go, mimo, że by Jedi. Kochałam jak brata i nigdy
bym go nie opuściła… Wiedziałam, że by mi nie wybaczył… Ale teraz to nie
zależało ode mnie. Mój organizm po prostu nie wytrzymywał.
Lux. Teraz mogłam bez zarzutu i
wahania powiedzieć – kochałam go. Był taki uroczy… Złościł się na mnie milion
razy na minutę, z wzajemnością zresztą, ale i tak połączyło nas coś
niezwykłego… Dałabym wszystko, żeby móc się z nim spotkać.
Bariss. Przyjaciółka, która nigdy
mnie nie opuściła. Pomagała. Tak różna, a zarazem tak podobna do mnie. Ona –
oaza spokoju, rozwagi i dobroci.
Obi-Wan Kenobi. Mój niedoszły mistrz,
który czasami był mądrzejszy niż Anakin i to jego słuchałam.
Łzy same zbierały mi się w oczach. Spływały
strumieniami po moich policzkach, tworząc wąskie czyste ścieżki na mojej
skórze. Co za durnie mnie porwali? Po co…
Czy tylko miałam zwidy, czy jasne
światełko w mojej celi zgasło? Albo nie… Coś je zasłoniło. Ktoś. Sylwetka
młodej dziewczyny. Nie…
– AHSOKA! ODBUDŹ SIĘ, POTRZEBUJEMY CIEBIE! – Jej słowa docierały do
mnie jak przez wodę, ale moje serce jakby posłusznie przyspieszyło bicia. Nie
zdołałam wykrztusić słowa, ale Anastazja zrozumiała z moich gestów, że chcę
jednego – jedzenia i wody. Nawet odrobinkę. Cokolwiek, byleby nie głodować.
*Tano
wyglądała gorzej niż wychudzony i poturbowany Yoda. Jej Lekku były tak brudne i
zakurzone, że ledwo dojrzałam różnicę między białym i niebieskim. Oczy miała
zamknięte, ale gdy nawet lekko je uchyliła, można było dostrzec czerwony
odcień. Schudła z sześć kilogramów, a przecież i tak miała niedowagę. Jej ramiona przypominały patyki, usta miała
wyschnięte i popękane. Ubrania były porwane, a przy pasie widniał pusty pas na
miecze świetlne.
Poruszyła
się, dając mi jakieś znaki. Oszołomiona po chwili przypomniałam sobie o ludzkim
świecie i spróbowałam odczytać ruchy przyjaciółki.
Otworzyła
usta, dotykając się prawą ręką w miejsce, gdzie znajdował się żołądek. Była
głodna. Szybko wyjęłam coś z kieszeni – był to akurat zwykły, chrupiący kawałek
ciastka, ale Tano zjadła go w dwie sekundy. Widząc, jaka bardzo jest głodna
zaczęłam szukać po kieszeniach. Była tam moja kanapka – była! Byłam przekonana,
że zgubiłam ją podczas ćwiczeń wczoraj, ale ona nadal spokojnie, w siateczce,
spoczywała w mojej kieszeni.
–
Ahsoka, dobrze cię widzieć… – wyjąkałam tylko, patrząc, jak twarz Togrutanki
nabiera kolorów. Szlag. Że też nie wzięłam wody.
–
Nessie… uciekajmy stąd – odezwała się po raz pierwszy. Jej głos sprawił, że
znów uwierzyłam naprawdę, że jest z nami. Że żyje. Ale to nie koniec… Ahsoka
wyglądała bardzo źle. Musiałam ją jak najszybciej stąd zabrać. Włączyłam swój
komunikator i wyszeptałam:
– Anakin, mamy ją. – Mówiąc to sama
przekonywałam wciąż siebie. – Idziemy do
was. Czekaj… szyb wentylacyjny AAS-863bUil. Trafisz bez problemu (to brzmi jak ironia… XD).
My jakoś damy sobie radę…
Młoda
padawanka była zaskakująco lekka, więc Anastazja bez problemu ją uniosła i
wskoczyła do dziury zrobionej niedawno. O dziwo nikt nie zorientował się, że
było włamanie. Alex wiedziała jednak, co knuje jej brat i miała ogromne
wyrzuty. Przecież chodziło o to, żeby ich złamać. Żeby dali się złapać. Co
teraz będzie?
Nie.
Nie pozwoli sobie na to. Nie będzie teraz myśleć o porażkach. Jakoś to
wykombinuje i dotrze do celu. Czuła oddech przyjaciółki. Dla niej przejdzie
przez te głupie tunele. Dla niej wygra tę bitwę z czasem i z przeciwnościami.
–
Daleko jeszcze? – sapnęła.
–
Niedaleko. Zaraz spotkamy się z Nicolasem, Anakinem i Obi-Wanem.
Biegła
szybciej. Z oddali słyszała czyjś zdyszany głos. To oni, była pewna.
–
Smarku! – Skywalker podbiegł i delikatnie wziął na ręce swoją padawankę. Ahsoka
wyglądała strasznie, po prostu strasznie. Mimo to z trudem uniosła ręce i
przytuliła się do swojego mistrza. Tak po prostu, od serca. Jako siostra,
przyjaciółka. Obi-Wan zbladł.
–
Musimy dać jej jeść i pić… – Powiedział, jakby właśnie zobaczył ducha. Bo w
pewnym sensie Tano wyglądała jak duch – okropnie zmordowany duch.
Bez
dłuższego jednak zastanawiania się wygrzebali z kieszeni i plecaków wszystko, co
mieli do jedzenia i picia. Ahsoka rzuciła się na to jak opętana. Jadła i piła,
aż zostały jedynie jakieś drobne resztki.
Siedzieli
w szybkie wentylacyjnym przez godzinę. Ale nikt nie sprzeciwiał się prośbom
dziewczyny, wszyscy cierpliwie czekali na skończoną ucztę. Ahsoka podniosła się
do pozycji siedzącej i wzięła kilka oddechów. Nabrała kolorów.
– Nawet nie wiecie, jak dobrze was widzieć. – Tano
wtuliła się we włosy Ness i popłakała się. Były to czyste łzy szczęścia,
niosące za sobą wiele cierpień. Obmyły twarz szesnastolatki, tak ak i obmyły
jej duszę z drastycznych przeżyć.
–
Nam też potwornie cię brakowało, Smarkusiu… Ale nie możemy tutaj dłużej zostać.
Prędzej czy później nas znajdą… – Skywalker z trudem powstrzymywał łzy. Dopiero
teraz zdał sobie sprawę z tego, co mogło spotkać Ahsokę. Co mógł stracić. Ale co
odzyskał.
–
Dobra, nie ma co się tak teraz rozklejać, chodźmy dalej. – odezwał się –
dotychczas milczący – Nicolas. On jako jedyny pozostał prawie że niewzruszony. Ta
postawa dziwiła Ness, ale co mogła zrobić?
Ruszyli
w stronę wyjścia. Na szczęście jedynie Anakin musiał się schylać, bo sklepienie
było dość wysokie. Podmuch zimnego, martwego i sztucznego powietrza nie pomagał
i czynił tę wycieczkę drażniącą. Metalowe ściany odbijały światło dzienne, co
oznaczało, że zbliżali się do wyjścia.
W
pewnej chwili ukazały im się kraty wentylacyjne, które młodszy Jedi przeciął
mieczem świetlnym. Oślepiło ich sztuczne światło lampek w suficie. Pierwszy
wygramolił się Wybraniec, za nim Kenobi, Nicola i Ness z Ahsoką, która
podtrzymywała się na ramieniu dziewczyny. Wzięła głęboki wdech. Tak dawno nie
była na tak świeżym powietrzu. Teraz była przekonana, że cele więzienne
znajdowały się co najmniej kilka pięter niżej niż te korytarze. Czuła to w
ciśnieniu. Głowa ją strasznie bolała, ale nie było czasu na jakiekolwiek
głupoty. Musieli iść do przodu.
I
tak też było. Tylko nie do końca tak, jak chcieli. Oczywiście coś musiało ich
zatrzymać. Togrutanka zwątpiła, czy kiedykolwiek stąd wyjdą.
_____________________________
Iiiiii... Od razu ogłaszam, że nie chciało mi się poprawiać błędów. Rozdział wyszedł nawet nawet i jest dość ważny, bo to, co teraz się tu pojawia to istotna część fabuły. Powiem szczerze, że nie miałam w osatnich kilku dniach weny i zamiast pisać uczyłam się i czytałam Książki (tak, z wielkiej litery). Polecam bardzo !II część Magnusa Chase - Młot Thora. Świetna książka :D
Tutaj chciałam poprosić wszystkich, którzy czytają o komentarz. Nawet o zwykłą krokę. Chciałabym po prostu wiedzieć, czy jest dla kogo pisać i czy komuś podoba się jeszcze moje opowiadanie. Nawet najmniejsza kropoka od anonima - każdy komemntarz to motywacja, która wywołuje uśmiech na mojej twarzy :).
Niech Moc Będzie z Wami!
*Pisane z perspektywy Ness