Strony

niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział 27: "Wąż"

Ahsoka obudziła się za sprawą promieni słońca wpadających przez dachowe okno. W pokoju panował chaos, którego wczoraj z pewnością nie było.
Na krześle stojącym w rogu leżała zmięta piżama Anakina. Jego kołdra leżała na podłodze, a poduszka na wpół wyjęta z poszewki zwisała z posłania mistrza. Łóżko Padme wyglądało chyba na jedyne czyste. Obojgu już tu nie było, jedynie Kenobi zwinięty chrapał smacznie pod grubą kołdrą. Był po prostu słodki jak małe dziecko. Ssał kciuka od prawej ręki.
- Naprawdę, ty, Obi-Wan? - spojrzała żałośnie na Jedi. Śmiać jej się chciało strasznie, ale powstrzymała się.
Wstała i szybko się ubrała. Jak się okazało, w szyscy domownicy nie śpią od siódmej. Amidala i Skywalker również wstali jak ranne ptaszki. Dziwny dom...
Ahsoka sprzątała w pokoju podczas robienia wielkiego śniadania. Nyssa, jedna z sióstr Olli proponowała jej wycieczkę do kurnika po jajka, ale Padme była bardziej chętna.
Reszta pomagała w kuchni. Pracami dowodziła mama rodziny Haruunów, Keyteeh. Było naprawdę wesoło. Olla wraz z Haydenem i małą siostrą Catty sporządzali herbatę w wielkim garnku. Ośmioletnia Haruun czuła się znacznie lepiej. Anakin wraz z Greedonem, kolejnym członkiem wielkiego klanu, ubijali ciasto na chleb. Jak się okazało, nie było to wcale łatwe.
"Na Corusant" - pomyślała Tano, która po posprzątaniu pomieszczenia zmiatała w kuchni - "śniadanie można zrobić w 10 minut. Tutaj chyba z godzinę jeszcze posiedzimy". A siedzieli już od dobrych 30 minut.
Jedynie Obi-Wan spał smacznie. Nawet podekscytowani "kucharze" i ich wrzaski nie spędziły snu z jego powiek. Tym razem śnił o łąkach... tylko o łąkach z żółtymi kwiatkami rzepaku. Słońce świeciło wysoko na niebie, a letnia bryza gładziła jego twarz.
Położył się wygodnie na trawie. Wsłuchiwał się w buczenie radosnych pszczół. Był wniebowzięty.
Teraz mógł pomyśleć o tych wszystkich bezsensownych, czy też może - problematycznych sprawach...
Po pierwsze: muszą odnaleźć łączność z Republiką i wrócić na Corusant. Po drugie: odnaleźć May i Laurel, po czym dać im porządną nauczkę. Po trzecie: muszą znaleźć niejakiego Vouxa i zobaczyć, kim jest. Może stwarzać potężne problemy. Poza tym, została dawno nie ruszana przez nich sprawa Padme, która jest wrażliwa na Moc... a może nie? Może coś się im pomyliło? Ale ostarnie, najtrudniejsze: wizje płonącego domu, które nękały go co noc.
Tyle głupich spraw, bez sensu. Niby są okropne, ale mogą zaważyć na losie wielu ludzi.
- Obi-Wan! No już, wstawaj. Na prawdę, ile można spać? Jest 9:00!
- Co? - Kenobi podniósł głowę, nad którą Amidala machała ręką - Aha... już, jasne - przeciągnął się.
- Śniadanie gotowe! Wiesz, ile pracy trzeba, żeby je przygotować? Całe trzy godziny! A teraz już, idź się ubrać. To do ciebie niepodobne, śpiochu - zaśmiała się i wyszła z pomieszczenia.
- Zaspałem? A może ja wariuję... to niemożliwe... - wstał i powolnym krokiem skierował się ku łazience. Założył swoje szaty Jedi po czym udał się na śniadanie. Przy stole wszyscy już siedzieli i łapczywie jedli. Skoro, jak mówiła Padme, robili to przez 3 godziny faktycznie muszą być głodni... Kenobi poczuł się niezręcznie... jako jedyny smacznie sobie spał, podczas gdy cała reszta charowała przy posiłkach.
- Mis... Obi-Wanie, siadaj - Anakin wskazał miejsce obok siebie.- Dziękuję, Skywalker - woleli nie używać słów "mistrzu" czy "padawanie", "rycerzu" itym podobne. Haruunowie wiedzieli, że przybysze są Jedi, ale mimo wszystko zwracanie się do siebie jak w Świątyni było takie... odległe i niezręczne.  Nawet Ahsoka siedziała cicho w kącie i przeżuwała jagody.
Jajecznica i placki z jagodami okazały się pierwszorzędne. Także miód i szynka, oraz chleb własnej roboty. Na dodatek herbatka z rumianku... wyśmienite. Najadł się jak nigdy.
- Dobrze, teraz Ashley i Marrien (rodzeństwo Olli) zostaną z Wami, a my idziemy orać pola - podsumował ojciec Haruunów, Kembton.
- Aha, i Olla idzie na łąki po rumianek - rzuciła Keyteeh, a jej córka słusznie pokiwała głową.
- Do roboty!

***

Laurel i Han siedzieli w prywatnym odrzutowcu Kapitana Carlin. Był to zasłużony pilot Republiki, a także znajomy Hana. Trochę to zdziwiło siedmioletnią Solo, ale wolała się nie wtrącać.Jej brat, jeśli mogła tak go nazwać, był dość dziwny... nawet bardzo. Mimo, iż mała miała zjechaną psychikę, była chyba bardziej normalna niż bliźniak. Coś w sobie krył, ale co?

***

Anakin krzątał się po domu. Nie wiedział, co się stało, ale czuł pewien... brak. Brak kogoś bliskiego. Ale przecież wszyscy byli: Ahsoka, Padme, Obi-Wan... nawet 14 Haruunów. Ale jednak kogoś brakowało...
- Ahsoka, czy tobie też jest... no nie wiem. Że kogoś tu brakuje...? - zwrócił się do padawanki.
- Faktycznie, dość dziwne, ale też mi się tak wydaje. Ale wszyscy są! Chyba że... - w tej chwili togrutanka zamarła. Stanęła i zaczęła szeptać: "nie, nie, nie..."
- O kim zapomnieliśmy? - zaciekawił się Skywalker.
- R2!!! Na śmierć o nim zapomnieliśmy! Co on sam tam robi?! Przed tym wybuchem był w statku, ale potem...
- Zbieramy się! Musimy go znaleźć! - zadecydował Wybraniec zrywając się z miejsca - R2 jest nam potrzebny!
Haruunowie nie gadali za dużo. Dwoje członków rodziny zaprowadziło niezwłocznie Jedi do miejsca rozbicia. Nawet nie protestowali. 
Anakin rzucił się pędem przed siebie. Ahsoka w ślad za nim. Ashley i Marrien gnali ile sił, ale nie potrafili dorównać szybkości Jedi. 
Po godzinie morderczego biegu dotarli wreszcie na miejsce katastrofy i niezwłocznie zaczęli przeszukiwać teren.
Wrzaski i wołania nic nie dawały. Droid zapadł się pod ziemię. Nawet we wraku spalonego statku nic nie było. Więc R2 musiał gdzieś być. Musiał działać.
- To jest bez sensu - Tano usiadła na podłodze zrezygnowana. - Może on jest zezłomowany? Kto wie, co tu się działo.
- Biiiip! - z dziury nieopodal dobiegł ich pipczący głos droida.
- R2?! - Anakin pobiegł w tamtym kierunku, a po chwili wyciągnął z nory brudną maszynę.
- Gdzieś ty był? Jedna noc i już w tarapatach! - ucieszyła się togrutanka. Mimo wszystko lubiła tego droida. Wiele razy uratował życie jej i Anakinowi. 
- Biiip! - wydzierał się wciąż.
- Czego chcesz, R2? Wracamy! - Skywalker pociągnął maszynę w swoją stronę, jednak ona poraziła go prądem.
Ashley niespokojnie patrzyła w stronę dziury, z której wydostał się droid.
- Eee... może już sobie idźmy, co? - zaproponowała.
- Usiłujemy, ale nasz mały przyjaciel nie raczy współpracować - Tano skrzyżowała ręce na piersi.
- Ej, co to jest? - zaniepokojony Skywalker podszedł do nory.
- Anakin NIE! - rozległ się głos Marrien'a, ale za późno. Z pieczary wyłonił się długi na 7 metrów wąż o jasno zielonych oczach i czerwonym ubarwieniu. Wił się z wściekłością.
- SSSSSSSSSSSSSSSSSSSS! - zabrzmiało to jak "Wynocha z mojego terenu!".
- To Yeve! Jeden z 14 węży! Żyją w otchłani planety...! - Ashley z przerażeniem spojrzała na gada.
- A więc rozprawimy się z tym tu i teraz - Wybraniec wyciągnął broń świetlną, a jego padawan powtórzył ruch. Bestia łypnęła na nich zdziwionym wzrokiem. Najwyraźniej nie była przyzwyczajona do stawianiu oporu. Jednak potwór nie zamierzał się poddawać.
Niewiele myśląc zaszarżował. Zielony, żrący kwas spadł 3 centymetry od stopy Ahsoki.
- Musimy ją przeciąć! - wrzasnął Anakin, po czym, wymijając kałuże "kwasu", zbliżył się do węża. Tano podążyła za mistrzem, jednak Yeve był przygotowany na taką opcję. Z jego podłużnego ciała wystrzeliły kolce. Zmusiło to rycerzy Jedi do cofnięcia się.
- Co teraz? - Togrutanka wymownie spojrzała na swojego mistrza.
Anakin musiał szybko myśleć. Przestraszeni Haruunowie dzielnie trzymali się z tyłu, razem z R2. 
- Jest... sposób! - wydusił z siebie Marrien - Od... środka...! - oznajmił.
- Co to znaczy? - Ahsoka uskoczył prze jadem. Jednak chłopak z przerażenia nic już nie powiedział. Był przerażony. Zresztą - trudno się dziwić. całe życie spędził na ogródkach i zbożu, do walki nikt tu nie szkolił.
- Dobra, idziesz z lewej, Smarku! - zarządził Wybraniec. Sam zaś ruszył prawą stroną. 
Po chwili potwór był otoczony. Wymowne spojrzenie Ahsoki wystarczyło, żeby zrozumieć: "Trzy, dwa, jeden...". W jednej chwili rzucili się na bestię. Jednak to, co się stało zmrosiło im krew w żyłach. Rękojeści mieczy, po dotknięciu do ciała Yeve stopiły się jak stal w bardzo wysokiej temperaturze. 
- Co to było?! - przeraziła się Tano. Zostało tylko jej shoto. 
- Jak my go pokonamy jednym, krótkim mieczem? - zastanawiał się Anakin. Przecież to niemożliwe.
Ale potwór najwyraźniej nie miał czasu na myślenie, chciał szybko uporać się z problemem. Strzelał trującym płynem na wszystkie strony. Teraz jedynym zadaniem Jedi było: "przeżyć.", co nie było łatwe. Bestia miała zaskakująco szybki refleks. 
- R2! Zabierz... ich do domu! - Wybraniec ledwo uskoczył przed kwasem. Na szczęście droid posłusznie oddalał się i pilnował Haruunów. 
Ahsoka nadal rozmyślała nad słowami Marriena: "od środka". Podejść węża od środka? Nie, to nie ma sensu... Albo może inaczej. Co jest w środku? Serce. Hmm... w środku jest serce, wątroba, wszystkie narządy... A od zewnątrz jest paląca skóra. Nagle doznała olśnienia.
- WIEM! Od środka! Znaczy... do gardła! Tam nie ma tego kwasu! Jeśli tam wycelujemy zabijemy bestię! - podekscytowała się.
- No, no - Skywalker nie krył dumy - Mały Smarkuś uruchomił myślenie! - uskoczył przed kolejnym ciosem wroga.
Nagle potwór runął na ziemię, prosto na... Ahsokę. Ale refleks Jedi nie pozwolił mu osiągnąć zamierzonego celu. 
- Łap! - rzuciła Rycerzykowi shoto - Odciągnę go, a ty w stosownym momencie rzucisz mu to do gęby! Tylko uważaj na... - w tej chwili kropla zielonkawego jadu spadła na ramię dziewczyny. Krzyknęła. Ból rozdzierał jej ramię niemiłosiernie.
Przez mgłę słyszała krzyk Anakina. Ale zaraz.. był to okrzyk... radości. Co jest grane?
- Ahsoka! - usłyszała po chwili nad swoim uchem. - Ooh...
Anakin przyglądał się żółto-zielonemu śladowi na ramieniu Smarka. Cały czas syczało i gotowało się to "coś" na jej ciele. Padawanka miała zamknięte oczy. Jej oddech był niespokojny. Ale żyła. A Skywalker trafił shoto do wnętrza bestii i zabił ją na miejscu. Poszło nawet łatwo, ale co z Ahsoką? 
- Macie tu lekarzy? - wrzasnął, ale przecież nie miał do kogo. Wziął więc Ahsokę na ręce i ruszył w stronę chatki ze słomianym dachem i oknem dachowym. 

***
Ahsoka miała się dobrze. Po opatrunku z ziół naturalnych opuchlizna zeszła, a ramię przybrało kolor czerwony. Bandaż zrobiony przez Ollę pomógł (Wszyscy już wrócili, jako ostatni Ahsoka i Anakin). Obi-Wan też wyglądał lepiej, niż wczoraj. Ale widać było też... podekscytowanie na jego twarzy.
- I co, lepiej? - Anakinowi zapaliła się lampka "nadopiekuńczego mistrza".
- Tak, po raz dziesiąty - rzuciła kąśliwą uwagę. 
Wybraniec otworzył usta, ale już nic nie powiedział.
- Słuchajcie - Kenobi wszedł ostrożnie do pokoju, a za nm ciągnął się R2. - Mamy miejsce tej platformy lotniczej. R2 odkrył, że są tam 2 statki kosmiczne należące do Aliantów Republiki. Co prawda są przestarzałe, ale da się nimi spokojnie latać. Poza tym to niedaleko. Olla zna drogę - spojrzał wymownie na dziewczynę, a ona kiwnęła głową na znak zgody - Musimy wyruszać już teraz. Dzisiaj. Potrzebują nas w Republice - podsumował.
- Zgoda - do pomieszczenia weszła Padme. Ubrana była w długą, białą tunikę i wąskie spodnie w tym samym kolorze. Włosy splotła w warkocz. Anakin przystanął i spojrzał na swoją żonę. Jej ubiór skutecznie ukrywał rosnący brzuch. 
- A więc się pakujmy - zarządziła Tano.

***

Laurel, pod okiem brata, bezpiecznie trafiła do Świątyni. Nie musiała się na szczęście nikomu tłumaczyć, bo nie zwrócono na nią szczególnej uwagi. Co starsi mistrzowie siedzieli zapatrzeni we własne sprawy, na obradach Jedi. Padawani i ochrona, czy też pozostałe osoby, nie wiedzieli o ilości midichlorianów we krwi małej dziewczynki. 
W końcu, pod wieczór, Laurel dostała własny pokój. Na jej drzwiach widniał napis: "ADEPT. NR 68522". 
W środku pachniało kwiatami i świeżą farbą. Był tu Stolik, wielka szyba, ukazująca panoramę Corusant, oraz łóżko i szafka nocna. Na podłodze puszył się miękki, biały dywan. Skromnie, ale dla dziewczynki był to raj. Przecież całe życie spędziła na bruku. Ciężko pracowała i prawie nie jadła. Tu było idealnie.
Szybko się rozpakowała (nie miała za wiele do roboty) i pobiegła do May.

May tymczasem gadała przez mini-top z... Obi-Wanem. Tak, Kenobi znalazł urządzenie do komunikacji międzyplanetarnej. Odwiedził lądowisko, na którym znalazł maszynę. Teraz Solo wiedziała już, co spotkało "Ekipę Rozbitków" przy powrocie do domu. Jej opowiadanie o sobie nie poszło łatwo... ale musiała to zrobić. I zrobiła to. Nawet jej ulżyło. Obi-Wan był zaskoczony faktami, ale nie mieli czasu na rozmowy. 
Trzynastolatka położyła się na łóżku. Chciała spać. Te dni były bardzo... trudne...
Ledwo zamknęłą oczy, a do jej pokoju wparowała Laurel.

_________________________________

Uff... skończone. Ten rozdział jest niemiłosiernie długi... ale natchnienie przyszło i proszę! Coś jest. Inspiracje wychodzą ze Spotify'a i muzyczek Sound'n'Grace, Alvaro Soler'a, Imagine Dragons... W każdym razie jest. Przepraszam za błędy, ale jestem chora :c Powrót R2!!! Wszyscy się cieszą! Jajecznica, śniadanko, węże... w tym jest wszystko. Ale nareszcie opuszczamy Coryor i lecimy do domku... apsik! Nieważne. 
Jeszcze jedna informacja: postanowiłam wstawiać od dzisiaj rozdziały w soboty, aby bardziej je dopracować.

Dedyk dla: Vanessy i Cole'a!!!

NMBZW!!!

11 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Witam wszem i wobec! Tatuś przybył.
      Foch za niezajęcie mi miejsca... Zapamiętam to sobie...
      Cicho mi tam na Hangout! Poszczuję!
      Mój biedny A2 (tak, błąd zrobiony specjalnie)
      http://www.geekxgirls.com/images/_art/star-wars-wookie-chew-winnie-pooh-art-01.jpg
      http://www.puntofinal.mx/wp-content/uploads/2016/01/star-wars-characters-winnie-the-pooh-wookie-the-chew-james-hance-3.jpg
      http://40.media.tumblr.com/7dff38d845422441f8795696e3437d2f/tumblr_o16b9abvoI1r0d9yxo3_1280.jpg
      Nie uważasz, że urocze? Bo ja tak.
      Ja pierdziule, jaki ten rozdział jest długi... Ja w mojej krótkiej karierze nigdy takiego nie napisałam... Szacuneczek.
      Sialalalalalalalalalalallala... (tego nie mogło ty zabraknąć) (obiecuję, że nauczę się śpiewać)
      Da-dum. (<3)
      http://1.bp.blogspot.com/_rnH7e97A-6Q/TOOGpHaKkuI/AAAAAAAAATA/HTH0OS4ztK8/s1600/vader+vietnam.jpg - to jest smutne.
      A ja dostałam przedpremierowo fgmnet z wężem!
      Dzisiaj krótko, bo nie mam weny na komentarze...
      Tatuś <3
      I masz mi następnym razem zająć!


      Usuń
    2. Muszę Ci zasmucić, bo tyle osób chce zajmowanie miejsca , że postanowiłam nie robić tego nikomu. To nie z Twojego powody czy coś, po prostu dla sprawiedliwości. Ale nie matrw się ☺ dziękuję za kom ^^
      Synek

      Usuń
  2. Cole: W imieniu swoim i Vanessy dziękujemy. Kobieto Ty też weź się za swój rozdział!
    Ja: *siedzi z nosem w kompie* Nie no kolejny. To weź mi znajdź to podanie. Ja jestem zielona w tym wszystkim. =.= Dobra trzeba ciotke w szkole złapać żeby to wytlumaczyla a teraz rozdział :D
    Kelly: Wąż =.= Nie cierpię węży i tych ich ssssssss
    Skales: Masz coś no nasss?
    Kelly: AAAAAA!!!! Vanessa co on tu robi?!?!?!
    Ja: nw. Wywal go
    Kelly: Mam coś do wasss Ty wezu od siedmiu boleści *wyjmuję katane i zaczyna gonić Skales'a.
    Cole: Chyba Anakin i Ahsoka muszą skolowac sobie nowe miecze
    Ja: Ale git ketchup że wracają. ChociażObi może być nie pocieszony....
    Jay: Ty nadal się upierasz ze się zakoachl w Olli?
    Ja: Tak xD No ale to Jedi więc raczej nie.... mniejsza. Też muszę muzyki posłuchać pókimojej sis nie ma . A mam dopiero dwie strony w zeszycie T.T
    Kelly: *wywala Skalesa za drzwi* I nie wracaj!!
    Ja: I tym akcentem kończymy :)
    NMBZT!!!

    Na pewno o czyms zapomniałam napisać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... hm... a co tu Skales robi? No? Dobrze, że Kelly go wywaliła. Co do Olli i Obiego to pożyjemy zobaczymy. Nic nie powiem. Też nie cierpię węży. Fuj. Chwila... moja autokorekta wariuje. Nieważne. Aha i możemy sobie pogadać dzisiaj wieczorem ^^ to tyle.
      NMBZW!

      Usuń
  3. Tralalalala
    Da-dumc
    Tylko na tyle mnie stać, jestem jedną nogą w grobie. Dziś pięć godzin latałam po sklepach. Baj baj.
    NMBZT, Sithari

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam, witam :o
    Przybyłam i komętuję!
    Rozdział... GENIALNY! Piszę to o 8:00, więc się nie zdziw kiedy przeczytasz ' masło maślane '.
    Dobra Soka żyje, to dobrze. Kurde... muszę teraz u mnie w nowym rozdziale ją wcisnąć :/
    R2 odnaleziony! Jeej! Impreza u mnie o 18:00! Radość!
    Dobra, muszę jeszcze dokończyć prezentację o sztuce, a po szkole obejrzeć Miasto 44!
    NMBZT! I zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie krzywdź Soki! Zabraniam!
    Obi śpiąca królewna, Obi śpiąca królewna!
    Dobra, nie chce mi komentować, wracam do naszych rozmów, a ty się oderwij od tych quizów i posłuchaj o czy dziewczyny gadają.
    Czekam nn.
    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa... nie słuchaj ich urazu mózgu XD hahahhahaha i co mi zrobicie nikt nie widzi!!!
      NMBZT!

      Usuń
    2. A mam pokazać? Siedzą obok.

      Usuń