Apartament, w którym miała
zamieszkać Ness wraz z Nicolasem i Hanem był ogromny. Pośrodku był wielki salon
o jasnych ścianach z jedną przeszkloną. Miękkie dywany, zajmujące całą
powierzchnię podłogi, pachniały świeżością i czystością. Żyrandole z białej
tektury jasno oświetlały pomieszczenie.
Po lewej stronie były drzwi
prowadzące do łazienki i kuchni, a po prawej - pokoje.
Pierwszy był średniej wielkości, z
pięknymi, jasnymi ścianami i jedną szklaną ( jak wszędzie). Łóżko był duże i
wykonane z jasnego drewna. Miękka, puchowa poście zdobiona była przez
różnorakie wzory. Na podłodze leżał długowłosy dywan. Pachniało tu szamponem do
włosów i lawendą. Wielka szafa i półka nocna idealnie dopełniały klimat
pomieszczenia.
Drugi pokój był w ciemnobrązowych
barwach. Panował tu bałagan gorszy, niż w schronie Ness na Coryor. Na podłodze
walały się książki i narzędzia. Łóżko było w nieładzie, a na szafce nocnej
spoczywały papiery i ołówek.
Trzeci pokój – w zielonej
kolorystyce – przypominał pustynię w mieszkaniu – dosłownie nic tu nie było.
Jedynie szafa i łóżko. Poza tym w rogu walały się trzy papierki po cukierkach i
trochę piasku.
- No to co? Podoba ci się nasz
lokal? – Nicolas minął szesnastolatkę i zanurkował do drugiego pokoju, tego, w
którym panował czas „poapokalipsowy”. Rzucił się na łóżko, sięgnął po słuchawki i zaczął coś zapisywać na brudnych
kartkach.
- Eee… - zaczęła
– czy ja mam tu mieszkać?
- Co? Tu? Nie. –
powiedział – Twój pokój to ten jasny. Miłej zabawy. – Nałożył słuchawki na uszy
i powrócił do swojej roboty.
Nagle dziewczyna upadła. Ból w
ramieniu zaczął niespokojnie pulsować. Złapała się za obolałe miejsce. Kurtka
nasiąknęła krwią. Ness całkowicie zapomniała o ranie, gdy szła w kierunku
apartamentu. Ale tak się tego nie zostawia.
- Co jest? – Chłopak podniósł się z
posłania i podbiegł do nastolatki. Gdy zobaczył dłoń w krwi gwałtownie się
odsunął. Jego oddech stał się nierówny. Nie miał dobrych doświadczeń z tym
płynem. Mimo, że się tego wstydził i za każdym razem próbował się przekonać, to
i tak panicznie reagował na krew.
- Pomóż mi…! – Wystękała. Zamiast
jednak zrobić cokolwiek w tym kierunku Dane zwiał.
- Cham i głupek!
– Wrzasnęła za nim. Słowa te poznała podczas walki droidów. Jeden na drugiego
warczał w ten sposób. Domyśliła się więc w całym swoim geniuszu, że to nie jest
pochwała.
Nicolas odwrócił się i spojrzał
bezradnie na dziewczynę. Nie mógł jej pomóc. Nie potrafił. Ale to przecież taka
drobnostka!
Co
ja robię? Czy ja zwariowałem? – pomyślał. Ale jednak. Podszedł do Ness.
- Przepraszam… -
powiedział – Chodź tu. – Delikatnie zdjął z niej kurtkę. Ramię nastolatki
wyglądało paskudnie. Zaschnięta już częściowo krew tworzyła dodatkowy „rękaw”
na ramieniu nastolatki. Zadeklarowała, że sama zmyje ciecz z ręki. Nastolatek
nie protestował. Już zrobił i tak ponad swoje siły.
Dziwne. On, Nicolas Dane był zawsze
silny, wyluzowany. Zawsze był doskonałym mechanikiem. Ale jego słabość, krew,
nigdy nie pozwoliła mu do końca spełniać siebie.
- Dobra, za dużo tego. – powiedziała
Ness po chwili milczenia. Wstała i udała się w kierunku swojego nowego pokoju. Mimo
wszystko, to była właśnie odwaga chłopaka – przmóc swoją słabość.
Padła zmęczona na łóżko. Mimo, że
nie było zbyt późno – może jakaś osiemnasta – to była potwornie zmęczona.
Straciła dużo krwi, co nie pomagało w jej samopoczuciu. Ale zyskała jedno:
pomoc. Pomoc od człowieka, rozmowę. Nicolas w jakimś dziwnym procencie
przypominał jej Miss, jej „babcię”. Ta drobnostka sprawiła, że powróciły miłe
wspomnienia z czasów, kiedy była małą dziewczynką.
Zamknęła oczy, a jej myśli odfrunęły
gdzieś daleko w kosmos. Zasnęła.
Tymczasem Han, zamiast wrócić do
domu, włóczył się po Reccoli. Jego wzrok rzucał podejrzliwy cień każdemu, kogo
napotkał. Czujność i napięcie skupiały go jeszcze bardziej.
A czego szukał? Otóż, siedem dni
temu, zostawił tu jeden ze swoich najdziwniejszych łupów. Schował go w jednym z
pokoi i wcisnął w najciemniejszą dziurę, jaka tam była: pod jedną z desek.
Przedmiot musiał tam być.
Po zdobyciu kluczyka chłopak
błyskawicznie wśliznął się do pokoju i zaczął obstukiwać podłogę. W końcu
znalazł to miejsce. Stara, spróchniała deska skrzypnęła i po chwili dziura
ujrzała światło dzienne. W jej środku znajdował się lśniący, mały przedmiot.
Siedmiolatek sięgnął po niego.
- A czego my tu szukamy? – usłyszał
kobiecy głos zza siebie. Już wiedział, że ma kłopoty.
Obi-Wan stanął przed May. To był ich
pierwszy trening. Pierwszy po tym, jak May odkryła swoje pochodzenie. Pierwszy,
po tak długim czasie. Oboje czuli się trochę dziwnie. Przez te kilka dni,
między nimi stanął dziwny mur. Na pozór wyglądał niegroźnie – zwykłe
ogrodzenie. Ale stworzenie go mogło mieć bardzo nieprzyjemnie konsekwencje. Nie
ufali sobie już tak, jak dawniej.
- No to co, zaczynajmy! – odezwał
się Obi-Wan. Nałożył May opaskę na oczy i przyniósł blaster.
- Bądź czujna. – zakomunikował, po
czym wystrzelił. Solo sprawnie sparowała cios. Moc jej sprzyjała. Zanurzyła się
w niej.
- Dobrze –
Pochwalił Kenobi. Kolejny strzał. Kolejna obrona. I nagle, May, która zawsze
była dobrą uczennicą, zrobiła coś nieprzewidzianego – zaatakowała swojego
mistrza.
- Co robisz? –
Obi-Wan sprawnie odskoczył do tyłu i włączył miecz świetlny.
- Ja… -
Dziewczyna stała przed nim z otwartymi oczami. Jak ona mogła to zrobić? Coś się
stało…?
- Przepraszam… -
Do Sali niespodziewanie wkroczyła… Ness.
- Co tu robisz?
– spytał Kenobi.
- Ja nie
chciałam! Przepraszam!
Dopiero po chwili, Solo zorientowała
się, o co chodzi. Ten atak… czy miał coś wspólnego z nadejściem szesnastolatki?
Nie… Mimo, że dziewczyna była wrażliwa na Moc, nikt nie mógł manipulować
niczyimi ruchami. A jednak coś mówiło May, że ktoś nią próbował… zawładnąć.
Zahipnotyzować. Czy to możliwe, żeby Ness posługiwała się Ciemną Stroną Mocy?
Z myśli wyrwał j głos Obi-Wana,
który oświadczył, że muszą przerwać trening.
- Ness – zwrócił
się do szesnastolatki Kenobi – nie powinno cię tu być. Nie tak się umawialiśmy,
pamiętasz?
- Ale... To nie
tak.
- A jak?
W odpowiedzi dziewczyna odsłoniła
rękaw – na nadgarstku jej lewej ręki, piętrzył się znak: -V-.
- Intuicji użyjcie, młodziki. Taak…
intuicji. Ona, w połączeniu z Mocą, odwagę wam da. Rozsądek. Spokój ducha.
Laurel słuchała Yody z
zaciekawieniem. Niemal czuła tą całą Moc, o której opowiadał. Starała się
skupić i uspokoić. W głębi duszy chciała być w czymś najlepsza. Zawszwe stała
na szarym końcu, niedoceniana. Lata u Vouxa znacznie wpłynęły na jej psychikę.
Będziemy walczyć jak prawdziwe Jedi!
– Usłyszała głos jakiejś dziewczynki w jej wieku. Miała Lekku, jak Ahsoka. Jej
twarz zdobiły paski na policzkach.
I w tej chwili Solo zdała sobie z
czegoś sprawę. Patrząc, jak jej rówieśnicy się dogadują, bawią i wspierają. Ona
nie miała… w gruncie rzeczy, to nie miała nikogo. Co jej po May i Hanie,
którzy, mimo, że byli jej rodzeństwem, nie potrafili jej zrozumieć, czy się z
nią zgodzić. Nawet nie próbowali.
Była strasznie samotna, krótko
mówiąc.
____________________________________
Wybaczcie, ale nie mam na nic ochoty. Rozdział mi się nie podoba, ale musibyć. Akapity mi wariują, zły blogger. Nie mam siły na korektę. Dobranoc.
Moje ❤
OdpowiedzUsuńPotnij mnie masłem
UsuńHehe. Moja własność...
OdpowiedzUsuńNo, no Kochana.
UsuńDobrze ci poszło, ale Force zawsze się czegoś uczepi xD
Literówki na samym początku.
Dobra koniec bo za chwile do WAWY JADĘ.
NMBZT!
PS. Czy byłaś u mnie na nowym rozdziale. Zapraszam:
zapomnij-zyjdalej.blogspot.com
Ja nie mam głowy... ale dobra. NN bd lepszy ;)
UsuńDialogi! Magda, dialogi!!!!
OdpowiedzUsuńHey hop, ja nie będę długo komentować bo mi się nie chce. Po prostu dialogi.
Wspominałam, że nie mam głowy do tg w tym rozdziale?
Usuńnwm, czy wspominałaś, ale jakbyś mi dała do korekty nie byłoby tego problemu.
UsuńChyba dzisiejszego dnia nikt nie ma na nic czasu i ochoty. Zaliczam się do tego grona.
OdpowiedzUsuńByło trochę literówke, ale mi sie mimo to rozdział podobał. Kazdy popełnia małe błedy. Zmeczona jestem a wos i historia wzywają. Chce spac...
NMBZT!
Szkoła... ale dzisiaj jest inaczej. Następny zrobię lepszy ;)
UsuńWrócę.
OdpowiedzUsuńLaska wpadam tu na szybkiego i czytam.
OdpowiedzUsuńOdziwo chciało mi się czytać o 8 ranon jak jestem pół przypomna, ale w domu Mk net rozłączyli.
Dobra do rzeczy rozdział ciekawy. Co do jasnej ten typ że swoim znakiem się wpierdziela, będzie wojna ja to mówie
Dobra nie mam pomysłu już na nic, więc spadam.
NMBZT Florence.😄