Ness
otworzyła oczy. Gdzie była? Dopiero po chwili sobie przypomniała.
Ciepłe
promienie słońca delikatnie muskały jej twarz. Wokół roznosił się zapach
letniego deszczu. Wielkie szyby ukazywały panoramę Coruscant. Dziewczyna była w
apartamencie, który wynajęła jej Padme Amidala.
Wstała
i po cichu wyszła z pomieszczenia. Miękki dywan masował jej stopy. W końcu na
jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Jeszcze nigdy nie było jej tak
przyjemnie jak teraz.
W
kuchni zastała ogromny bałagan. Na długim blacie stało pudełko z kawą (oficjalnie
wprowadzam ludzkie jedzenie do świata SW!), czajnik, z którego jeszcze
tliła się para, kilka porozrzucanych ciastek i pięć kostek cukru. Najwyraźniej
Han i Nicolas jedli śniadanie. Chociaż… nie wiadomo co z Hanem. Nie widziała go
od wczoraj. Może znalazł inne mieszkanie? Nie… zresztą nieważne.
–
Śpiąca królewna wstała? – Zza drzwi wychyliła się głowa Dane’a.
–
Śpiąca królewna? – zdziwiła się dziewczyna. – Nie wiem, ale wstałam.
–
Wiesz która jest godzina? – Chłopak usiadł na kuchennym krześle. – Dziesiąta
trzydzieści.
–
Co macie… - Zamarła, gdy otworzyła lodówkę. Na półkach poustawiane były przeróżne
potrawy: sałatki, warzywa, jogurty, napoje, wędliny (widział ktoś rzeźnika na Coruscant? XD) i wiele
innych.
–
Tak – wyprzedził ją Nicolas – możesz wziąć co ci się rzewnie podoba! Smacznego.
–
A… ale jak? To wszystko? Wszystko
mogę zjeść? – Ness zrobiła wielkie oczy.
–
Chcesz kanapkę z serem i z ogórkiem? I tak, ale chyba nie wszystko naraz. –
stwierdził. W sumie, to ta dziewczyna go fascynowała. Była taka… Inna. Wreszcie
mógł on, Nicolas, kogoś czegoś nauczyć, a nie jak zawsze, na odwrót.
– Dobra. Może być z serem i z ogórkiem. –
odpowiedziała. Chłopak wziął się do roboty, a po chwili na talerzu
szesnastolatki leżała smaczna strawa. Dziewczyna wzięła kęs.
–
Ej, to jest w sumie smaczne! Dziękuję – uśmiechnęła się. – A ty nic nie jesz?
–
Jak widać już jadłem. Smacznego.
–
Powiesz mi coś o tym całym… o tej Republice? – spytała po chwili. Jej wielkie
oczy błądziły po całym pomieszczeniu. Dziś wyglądała mniej… Smutno. Włożyła
turkusową bluzę i białą koszulkę, a do tego białe jeansy. Jej ciemne włosy
opadały na ramiona.
–
Spoko. A co chcesz wiedzieć?
–
Wszystko, co ty wiesz. Mów.
~***~
Niebieska
rzecz upadła na ziemię. Ohyda. Czerwona ciecz wypływała spod jej prawego końca.
Wrzask Twi’leanki unosił się po całym barze.
Stało
się. Han Solo, siedmioletni sierota, po raz pierwszy w życiu zrobił komuś
większą krzywdę – odciął rękę kobiety. To było bardzo dziwne uczucie – jakby
robił to już zawsze, nic szczególnego. A jednak… ja dnie jego serca kryło się
poczucie winy. Ale co mógł zrobić?
Otóż
przedmiotem, którego mały Solo użył do odcięcia prawej kończyny od reszty ciała
był miecz świetlny. Co prawda jakiś krótki, ale działał doskonale.
Ciemnozielona klinga przecięła powietrze, po czym się schowała.
–
Nie zadzieraj ze mną. Nie wyjdziesz z tego cało – poinformował Twi’leankę Han,
po czym uciekł. Co prawda w tym miejscu takie zdarzenia miały miejsce dość
często, ale wolał nie ryzykować. A poza tym nie wrócił na noc do mieszkania.
Mimo wszystko, Solo nie chciał, by Nicolas się martwił. Całkiem spoko gość z
tego Dane’a. I jeszcze ta cała Ness… No nic. Lepiej wracać.
Nie
zastanawiając się dłużej, mały ruszył w stronę Lotniska Transportu
Krótkobieżnego.
~***~
–
Hmm… Wizje ty widzisz? – spytał Yoda, siedząc naprzeciw Obi-Wana. – Na czym
polegają one?
–
Widzę rodzinę… dom… płomienie… – próbował skleić zdanie Kenobi. W końcu
przekazał wiekowemu mistrzowi wiadomość przez Moc. Wyjątkowo dobrze mu to
wychodziło. Emocje… one pomagały mu w przedstawieniu obrazów. One nim… władały.
To nie była droga Jedi, ale… Nie mógł ich wchłonąć. Nie potrafił być teraz
spokojny. To było zbyt ciężkie. Ale co się działo?
–
Przeszłość ukazuje ci się. Pokazać coś chce. Kontrolować emocje musisz, umysł
wytężyć. Mocy się poradź. Bo to, co widzisz, bardzo ważną rzeczą może być…
–
Dzie… Dziękuję, mistrzu. – Kenobi ukłonił się wiekowemu mistrzowi. Rady były
bezcenne, brzmiały tak dojrzale, mądrze. Na pierwszy rzut oka wydawało się to
klasycznymi zagadkami Yody, ale jeśli dobrze się temu przyjrzeć…
~***~
–
Co tam widzisz?
–
Nic, gwiazdozbiory. – Nicolas przyglądał się niebu. Ness usilnie próbowała mu
coś pokazać, ale co? – Słuchaj, może powiesz mi wreszcie, o co chodzi?
Zimny,
nocny wiatr przeczesywał włosy brunetki. Jej oczy świeciły w świetle księżyca.
Wyglądała naprawdę dziwnie, jakby zaraz miała się zmienić w jakiegoś potwora. Chociaż
może nie do końca… Ona po prostu była dziwnie tajemnicza.
–
Widzę tam mój cień. – odezwała się po chwili. – A obok twój. One przecinają
światła – Uśmiechnęła się.
–
Ja osobiście nic nie widzę – Dane uniósł lewą brew do góry, na co dziewczyna
odpowiedziała tym samym.
–
Dobra, chodź. Chcę iść spać, a na dachu wieżowca się nie da. – Jej „prymitywne”
zdania rozbawiły szesnastolatka.
–
Okej. Dom czeka.
~***~
May
siedziała na jednym z foteli, w świątynnym korytarzu. Mistrz Obi-Wan Kenobi wezwał
ją na rozmowę. To trochę… dziwne. Nigdy tego nie robił, jak już, to od razu
pytał o co chodzi. W sumie nie preferował oficjalnych metod z padawanką.
Ale
dziewczyna wiedziała, z czego to wynika. Teraz wszystko się zmieniło. Nawet
ona, May Kenobi… Znaczy My Solo, zmieniła po części swój charakter – May Solo
to już inna osoba, to już nie ta sama, rozbawiona, wiecznie szczęśliwa May
Kenobi.
–
May? – Koło dziewczyny przysiadła Edeen. Jej przenikliwy wzrok pierzył ją od
stóp do głów, i wywnioskował: „Coś jest nie tak. Trzeba jej pomóc”. Tyle, że
Solo wcale nie chciała pomocy. Potrzebowała samotności. Teraz, tak.
–
Edeen, proszę, zostaw mnie. Nie teraz.
–
Ale… Chodzi o Hana. – powiedziała.
–
Hana? Coś z nim nie tak? – May podniosła wzrok na dziewczynę. Jej lekko
spuchnięte i czerwone ze zmęczenia oczy nagle wykazały wielkie zainteresowanie.
–
Podobno… Podobno od wczoraj nie ma go w domu.
____________________________________________ Żyję.
Połowicznie, ale żyję. Rozdział dokończyłam dzisiaj, i dzięki White Angel mam wreszcie dobre akapity <3. Dość krótko, dla odmiany. Nie wiem, czy mam błędy, ale dzisiaj nie mam na nie siły. Mimo wszystko, jestem z tego posta w miarę zadowolona.
To tyle. Dzisiaj dedyk dla... White i Sue.
NMBZW!
Ha wiedziałam ze to bd miecz swietlny!
OdpowiedzUsuńNess: To bylo do przewidzenia.
Ja: Cichaj. Napawam sie swoja... Jak to nazwac?
Ness: *wzrusza ramionami*
Ja: Mniejsza. Rozdzial fajny a mi zaczyna odwalac. Wylapalam jedna literowke. Zamiast "May" napisała MY Solo ;) Rany ja musze swoi zaczac przepisywac
Nesz: Jednak na dwa rozdzielasz?
Ja: Tak. Bede krotsze ale szybciej wstawie. Juz jutro.
Ness: Dopiero jutro.
Ja: OJ tam oja tam. Ej jutro 12! O.O Aaaaaaaa!!
Ness: Ale ogar. Dobra nie drzyj sie tak bo ogluchne.
Ja: *szczena na podlodze* AAAAAAAAA!
Ness: *sluchawki w uszach* Czekamy na nastepny. Niech moc bd z toba.
Wrócę tu jeszcze po tym kryzysie internetowym
OdpowiedzUsuńDialogi! No zamorduje, kurde...
OdpowiedzUsuńHey hop tam, dziewczynko z blednymi dialogami! -,-
A więc przybywam.
Dialogi, grr... Gdzie te kropki wpierdzielasz!? No gdzie!?
Dalej, masz tam literówkę. Przy "May", ktoś już to zauważył przede mną.
Krew od miecza świetlnego? Aha.
Ciekawam co ta baba zrobiła Hanowi.
Ogółem rozdział bardzo fajny, ale dialogi kuleja. Postaraj się, albo zawsze możesz mi dawać do korekty, jak to kiedyś proponowalas.
Ja spadam, obiaadek, grill i urodziny mojej siostry.
Do następnego, May Solo
Grill, Tigermoonku kochany, to ja miałam wczoraj i dzisiaj ;* smaczenedżgo, Miszczu <3
UsuńMiała pół komentarza już w sobotę, ale głupi mi się usunął...
OdpowiedzUsuńWitaj, bae! (Muszę tego użyć bo z moją BFF mamy z tego niezłą polewkę xD I nie, nie mamy nic do ludzi, który tak mówią (taaa...) I nie, nie chce nikogo obrazić.)
Nie wiem co robię ze swoim życiem, rly. Zaraz komentuję u ciebie i Pysi i wyłączam komputer.
Ta hiszpańska piosenka jest wkurzająca...
Teraz rozdział:
Czemu nie ma Anakina? To jest ważne pytanie...
Kurna, masz takie ładne akapity i półpauzy, a dialogi nadal leżą i kwiczą! Wytłumaczę ci to w piątek, a potem będę się fochać!
Czo było w tym rozdziale... Czekaj! O! Już mam.
Tatuś stracił wenę na komentarze i musi pójść zrobić sobie herbatę, a następnie spiąć tyłek na tyle, aby ładnie napisać jutro poprawę i przeżyć sprawdzian z informatyki...
Rozdział bardzo mi się podobał, a ja idę parzyć herbatę.
NMBZT
Tatuś aka Paulina