Strony

niedziela, 28 sierpnia 2016

Rozdział 40: "Nie jestem zwykłym Jedi"



– Nie sądzisz, że mieszanie w to Ness jest trochę nie w porządku? – Szepnął Nicolas do May, gdy ta powiadomiła go o swoim planie.
– A co, chcesz zostawić Anakina i Obi-Wana na pastwę losu? Ja bym poszła, ale raz już nie posłuchałam się Rady Jedi, więc jeśli to powtórzę to po mnie. Naprawdę nic ci na nich nie zależy? – spytała.
–Zależy… Ahs była moją koleżanką, tak jak wy wszyscy… Daliście mi dom i pomoc. Ale martwię się o Ness, nie możemy jej puścić samej. Jest szkolona dopiero od dwóch miesięcy. – powiedział.
–Nie musisz się o nią martwić, Ness da sobie radę, jestem pewna. Ja nie mogę stąd uciec, wiesz… Laurel tak samo. Jeśli chcesz to zabierz Hana. Jestem pewna, że Anakin i Kenobi wyruszyli, aby szukać Ahsoki. – położyła mu dłoń na ramieniu – Nie jesteśmy tacy jak ty byłeś… – powiedziała cicho.
– Hej, co jest? – do pokoju weszła Ness.
– Posłuchaj… musisz nam w czymś pomóc.

~***~

Anakin od dwóch godzin usiłował naprawić silnik.
Utknęli na tej przeklętej planecie przez Obi-Wana. Gdyby nie te jego durne pomysły lądowania na Coryor…
– I co? – spytał po chwili Kenobi.
– Nic, cudownie, utknęliśmy tu. – Skywalker rzucił jakimś narzędziem o ziemię. Nie dość, że w ten sposób nie ocalą Tano to jeszcze stracili kontakt z Republiką.
– Może Haruunowie coś mają. Jeśli tak to możemy… – zaczął starszy.
– Nie. Musimy się stąd ja najszybciej wydostać, rozumiesz? Ahsoka…
– Anakinie, wiem, co czujesz. Ale uwierz mi, nerwami niczego nie załatwisz. Skup się na Mocy, jesteśmy niedaleko ludzi. Nie uratujemy Ahsoki, jeśli nie będziemy cierpliwi. Złość nie jest drogą Jedi. – spojrzeli sobie w oczy, a wzrok Wybrańca spochmurniał.
– Dobrze, Mistrzu. – Kolejny raz Skywalker miał wrażenie, że coraz trudniej mu zapanować nad emocjami. Coś odciągało go od powinności Jedi. Coraz bardziej chciał robić rzeczy, których mu nie było wolno i dobrze o tym wiedział.
– Chodźmy. – zarządził Obi-Wan.

~***~

Olla siedziała samotnie na polu. Wpatrywała się w dal wyczekując jakiegoś znaku. Obi-Wan obiecał, że wróci. Każdego wieczoru czekała w tym samym miejscu, do zmierzchu wpatrując się w horyzont.
Ale nie przychodził, nie dawał znaku. W końcu społeczność Coryor była niecywilizowana, nie było tu wojny. W sumie to się cieszyli, życie w zgodzie i spokoju nawet Olli odpowiadało. Ale tak strasznie jej czegoś brakowało. Tak strasznie chciała wyjść do ludzi i poznać obcy świat.
– Obi-Wanie, gdzie jesteś? – szepnęła.
– Cześć, nam też miło cię widzieć – za nią pojawił się uśmiechnięty… Kenobi.
Kobieta gwałtownie się odwróciła i przytuliła do Anakina i mistrza.
– Dobra już, starczy – odsunął się Wybraniec – Posłuchaj, potrzebujemy części do naprawy, nasz statek rozbił się tu niedaleko.
– Jasne! Damy wam, czego potrzebujecie. Proszę za mną – Uradowana ruszyła w kierunku ich chatki.

– Straciliśmy sygnał, gwiezdny niszczyciel Separatystów zestrzelił nam prawy silnik i spadliśmy akurat tutaj. Myślę, że macie cos, co się nam przyda. – Tłumaczył Anakin, grzebiąc w warsztacie ojca Olli. W większości znalazł tam przyrządy takie, jak drewniana obieraczka do ziemniaków z metalowym ostrzem, stalowe grabie, wory ze zbożem czy inne bezużyteczne sprzęty.
– Tu nie ma nic, co mogłoby przypominać osłonę trzeciego stabilizatora, a bez tego nie da się latać. – mruknął Skywalker.
– Na pewno coś znajdziemy, tylko się przyjrzyj i nie patrz jak blaszany droid.
– Ha, ha. Bardzo śmieszne. – Wywrócił oczami, na co Haruun się zaśmiała.
–Wy tak zawsze?
Dwoje mężczyzn nie odpowiedziało, nagle wykazując niezwykłe zainteresowanie swoimi butami. Kenobi wciąż się bacznie rozglądał, jakby wierzył w to, że tu znajdą coś, co się nada. Jego wzrok nagle zatrzymał się na czymś, co przypominało szpadel.
– Przepraszam, czy ten szpadel jest… do użytku? – spytał.
– Oczywiście, weźcie, co zechcecie. – odparła.
Skywalker z zainteresowaniem przyglądał się swojemu byłemu mistrzowi. Co tym razem ten stary maruda wykombinował?
– Zamierzasz naprawić nasz samolot za pomocą drewnianego szpadla? Powodzenia! Ja chyba sobie pójdę i się rozejrzę. – stwierdził.
– Ja przynajmniej coś robię. – mruknął. – Hm, ciekawe. Ta taczka jest z metalu.
Stojąca w progu Olla zarumieniła się.
– To bardzo cenna dla nas taczka… – Powiedziała nieśmiało.
Anakin i Obi-Wan nie umieli się na nią gniewać. Była niewinna i chciała dać im wszystko, co tylko mogła. Przeważnie ludzie z Coryor byli bardzo dobroduszni i dbali o gości.
– Jasne. – Uśmiechnął się mistrz Kenobi.
– No super, to co teraz? – Oburzył się młodszy. – Ahsoka nas potrzebuje, nie rozumiesz? Czuję to w Mocy. Ona wysyła jakiś wyraźny sygnał! Nie możemy siedzieć z założonymi rękami.
– Czy nie rozumiesz, że nie mamy JAK po nią wyruszyć?! Czy to chodź raz mógłbyś mnie posłuchać, Anakinie? Nie widzisz, co się dzieje z Republiką?! Nasz najmniejszy błąd może kosztować życie wielu niewinnych ludzi. Rozumiem, że za nią tęsknisz i się martwisz. Miałem tak samo, gdy byłem twoim mistrzem. Tak, miałem tak samo, mimo, że tego nie okazywałem. Chciałem być dobrym mistrzem, takim jacy powinni być Jedi. Każdy mój ruch lub zachowanie do ciebie, było z troski. Bo jesteś moim przyjacielem. Ale nie możemy stawiać przyjaźni na pierwszym miejscu, choćbyśmy chcieli. Mamy wojnę, Anakin. Wojna nie będzie się litować nad twoją tęsknotą. Priorytetem jest aby przetrwać. Jedi się nie przywiązują, mój młody padawanie. – Wykrzyczał.
Skywalker stał przez chwilę, gapiąc się na swojego byłego mistrza. Zachował się dokładnie tak, jak w czasach, kiedy byli mistrzem i padawanem.
– Nie jestem twoim padawanem. Ja dorosłem, nie możesz tego zrozumieć? I nie, wcale nie byłeś taki dla mnie jak ja dla Ahsoki. Byłeś typowym mistrzem, jakich wiele. Traktowałeś mnie tak, jak zwykłego ucznia. A ja jestem WYBRAŃCEM. Chyba wiesz, co to oznacza. Nie okazywałeś mi troski, nie widziałem tego, że się o mnie martwiłeś. Ale Jedi się nie przywiązują, więc Ahsoka może zginąć, a my nic nie zrobimy, bo nam na tym nie zależy.
– Nie tego cię uczyłem… Nie tego. – powiedział zmarnowany. Ze spuszczoną głową wyszedł z pomieszczenia, mijając zdezorientowaną Ollę, która cały czas stała w progu.
– Poczekaj, Obi… – szepnęła, bardziej do siebie niż do Kenobiego. Następnie zwróciła się do Anakina. – Hej, nie smuć się. Pożyczymy wam tę taczkę. Wiesz, to twój mentor. Strasznie mu smutno. MI też by było, gdyby ktoś powiedział, że nie czuł opieki i troski, jaką go obdarzyłam. – Położyła dłoń na prawym ramieniu mężczyzny.
– Wiem… Poniosło mnie. On powiedział prawdę, której nie chciałem do siebie przyjąć. – Jęknął, po czym ruszył do wyjścia z obory – Posłuchaj, muszę iść na chwilę. Wrócę rano.

Usiadł w całkowitej ciszy na środku pola. Szum wiatru i wszechobecny zapach natury pomagały mu się skupić. Wiedział, że potrzebuje medytacji. To, co dzisiaj zrobił było potwierdzeniem, że zbacza na złą drogę. Nie chciał tego, ale to niechciejstwo było spowodowane upartością. Tego też nie chciał. Musiał odnaleźć spokój w Mocy. I to z niej czerpać naukę, która była bardzo prosta, a jednocześnie tak trudna. „Nie zbaczaj na złą drogę, lecz małymi krokami buduj sobie tę dobrą”.

 _____________________________________

Cóż mogę powiedzieć, rozdziału by nie było, gdyby nie Emi. Dziękuję z całego serca za jakąkolwiek motywację... Ten blog robi się porażką... Ale nie przez brak weny, tylko przez brak czytelników. Cóż, trudno. Jeśli tu jesteś, i kryjesz się pod anonimowym, proszę, daj znać że jesteś. Chciałabym wiedzieć, czy ktokolwiek jeszcze to czyta.
To tyle, rozdział zadedykowany Emi <3
A, chciałam jeszcze nadmienić, że ten rozdział dla odmiany nawet mi się podoba.

4 komentarze:

  1. Zawsze do usług siostrzyczko. :*
    Dziękuję za dedyk, mój mózg nadal nie działa, a mi chyba zaraz odwali totalnie.
    Rozdział super, ale nadal mam ochotę rozwalić wszystkich Separatystów.
    Anakin to droid. :D bardzo mi się podoba to...
    A teraz spadam dalej z tobą gadać.
    Czekam na next.
    NMBZT!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja czytam!
    Kelly: Jak na razie to przyspiasz
    Wcale... Ziew. Nie
    Kelly: *unosi prawa brew*
    Oj dobra moze troche. Rozdzial zarabisty! Swietnie mi sie go czytalo. Czekam na next.
    Kelly: *odlicza dni*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się że Anakin taki nie jest... nom... mi się ten rozdział bardzo podoba. Ale no Ani się tak nie zachwowuje... :/ olla! Wiedziałam że Obi wróci! Tralala! Sialal! Good bye!

    Olga aka Mamusia


    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obejrzyj sobie wojny klonów ^^ Ani taki właśnie jest

      Usuń