Strony

poniedziałek, 17 października 2016

Rozdział 44: "Pomiędzy nimi"



Statki spotkały się w punkcie, który wcześniej wyznaczyli.
Dobrze was widzieć całych – zakomunikowała Ness. – Ale obawiam się, że musimy lądować na Coryor. Czujniki… znaczy skanery coś wykryły. Musimy to sprawdzić.
Mówisz o Ahsoce? – Dopytywał się Anakin.
Tak, o Ahso… ce. Ale lećmy już, każda sekunda jest na wagę złota. – odparła, a reszta zgodnie jej przytaknęła, kierując się w stronę planety węży Yeve.

Anastazja miała wyrzuty sumienia. Wpędzała przyjaciół w pułapkę. Była tego pewna. Zresztą… Czemu zgodziła się na taki układ? Co z tego, że odzyskają Ahsokę, skoro jakiś ktoś uwięzi resztę? Ta myśl nie dawała jej spokoju. Czemu tak się dzieje? Dlaczego ta decyzja jest tak trudna? Dlaczego ona musi ją podjąć?
– Co jest? – Wyrwał ją z zamyślenia Dane.
– Nic takiego… Boję się tylko. – Po części była to prawda. Bała się, ale nie tylko. Wiedziała, że podejmuje się strasznego ryzyka. Dotąd nie wiedziała, że robi aż taki błąd.
– Lądowanie, punkt zbierny: OO-445325Dxx. Powtarzam, podaję współrzędne: OO-445325Dxx. – Zabrzmiał głos Anakina.

~***~

Kenobi postawił stopę na ziemistym podłożu. Był tutaj niemal trzy godziny temu; czuł, jakby ta planeta go „przyciągała”. Nie chciał tutaj być. Wiedział, że sprawia ból Olli.
– Chyba pierwszy raz lądujemy tu bez rozbijania się. – Wdarł się Skywalker, na co reszta kompanii się uśmiechnęła. – A teraz szybko, musimy uratować Smarka.
– Hm, to ciekawe. Skanery podziemne rejestrują coś… dziwnego. Coś… ogromnego. – powiedziała Ness – Coś, skąd biorą się węże Yeve… Podziemia. Och…
Ekran wyświetlił ogromne złoża droidów. Było tam coś jeszcze… tak wiele rzeczy, tak potężne składowiska…
– Co to jest? – przeraził się Nicolas.
– Zobaczymy… musimy zejść pod ziemię. – oznajmił Obi-Wan.
Zastanowiło ich tylko jedno: jak tam się dostać?

~***~

Voux przyglądał się krzywo więźniom. Stawiał ciężkie kroki na kamiennej posadzce, a wielkimi, pięknymi oczami rejestrował znajdujących się w celach jeńców. Robił to, bo czuł się stworzony do takiego życia. Podobało mu się tak i czuł się spełniony. Nie był typowym „okrutnym władcą, czarnym charakterem, który śmieje się jak szaleniec”. Prawda była taka, że tacy ludzie istnieją tylko w filmach i bajkach. Każdy człowiek jest inny, nawet ten „zły”. Ale czemu inni mówią, że oni są źli. Może to Jedi są źli?
A w sumie po co to? Vouxa to nie obchodziło. Miał to, co chciał. Życie wydawało się takie piękne. Niedługo zawładną galaktyką. Orf będzie szczęśliwy, Scar odzyska siostrę.
Po chwili doszedł do jednej z celi, w której znajdowała się postać inna niż wszystkie. Była to dość wysoka Togrutanka o wielkich, niebieskich czach. A co  najważniejsze – była Jedi.
– Czego chcesz?! – poderwała się, przyjmując pozycję obronną. Widziała go… Tak, wiedziała, kim był. Voux powrócił. On żyje.
– Spokojnie, nic ci nie zrobię. Nie lubię czekać, więc gdybym chciał cię zabić, zrobiłbym to dawno temu. Chociaż szczerze to mnie w ogóle nie obchodzisz. Bardziej Orfa, ale to już nieważne. W każdym razie chcę cię uprzedzić, że ktoś po ciebie tu zmierza. Będzie to miało dla was katastrofalne skutki, ale cóż… Może lepiej od razu spróbujesz naszej owsianki? – wysunął przed nos rękę, w której trzymał smakowicie pachnącą i wyglądającą papkę.
Togrutanka była oczywiście świadoma, że jedzenie jest zatrute. Ale była tak głodna… Nic nie jadła od… Praktycznie od porwania. No dobra, przy życiu utrzymywały ją jakieś gąsienice i robale. Fuj.
– Dziękuję. Nie gustuję w truciznach. – Zmrużyła oczy.
W odpowiedzi Voux podsunął jej jedzenie pod nos. Zapach… Zapach ciepłego jedzenia. Była tak zdesperowana… Niemal sięgnęła po jedzenie.
– Jestem Jedi. Myślisz, że mam tak słaby umysł? – Uderzyła go w twarz, sprawiając, że się odsunął.
– Twoja strata. – Uśmiechnął się krzywo, wychodząc z celi i z powrotem zamykając do niej drzwiczki. Jego duże i ciężkie buty stukały o  zimną, kamienną posadzkę.
Tano teraz dopiero poczuła przerażający głód. Wiedziała, że nie może tego zjeść… Ale w sumie czemu nie? Przecież mogłaby od razu umrzeć! To o wiele lepsze, niż siedzenie tu i męczarnia.
Ale czy to nie byłoby samobójstwo? Skoro wiedziała, co może jej grozić, a zrobiłaby to świadomie… Och.
Ale co Voux mówił wcześniej… Mówił coś o przyjaciołach. Czy lecą jej na pomoc? A może to pułapka?
– Dam radę. Jestem Jedi. – szepnęła.

~***~

– Czekajcie. Tu coś jest…
Ness dotknęła ziemi. Czuła coś dziwnego… Fale Mocy. Ale to nie było zwykłe przesłanie…
– Też to czujecie? – spytała po chwili.
– Tak. Coś jakby… Nie wiem… – odparł Anakin, zagłębiając się w Mocy.
– Ja tam nic nie czuję. – mruknął Nicolas, na co Anastazja przystawiła mu dłoń do ust.
– Przykro mi to mówić, ale ja również niczego nie wyczuwam. – oznajmił Kenobi, składając ręce na piersi.
Anastazja Alex Hero tylko pokiwała głową. Była pewna, że to coś, co wyczuwa istnieje. Tego nie dało się zauważyć, jeśli nie przekroczyło się granic. Patrząc jedynie przez Ciemną Stronę nie można tego zauważyć. Patrząc przez Jasną – również.
– Bo tylko Wybraniec może to zobaczyć. – stwierdziła po chwili. – I ten, kto nie trzyma się żadnej ze stron. Ja nie jestem Jedi. Ale czuję to.
– Kodeks zabrania używania mocy tak, jak to robią Sithowie. – zauważył Obi-Wan.
– W takim razie Wybraniec nie powinien istnieć. – Ness spotkała się ze zdezorientowanym, a potem groźnym spojrzeniem Skywalkera. – Nie mówię, że Anakin robi cokolwiek złego, wręcz przeciwnie. Przecież on nie może być całkowicie Idealnym Jedi. To nie byłoby „Przywrócenie Równowagi Mocy”, jak twierdzicie. Równowaga nie oznacza całkowitego dobra. Przed Tobą długi proces, Anakin. Ale od czego masz przyjaciół? – zakończyła. Czuła, że te słowa są prawdą. Wczuła się w Moc. Ale nie była to całkowicie Jasna Strona. Czy użyła tam nieco… Emocji? Radości, przejęcia? To było nowe, zdecydowanie. Pierwszy raz dostrzegała taki rodzaj Mocy.
– Hm, może skończycie wreszcie tę gadkę i zabierzecie się za kopanie, drążenie czy co tam planujecie zrobić, aby dostać się do… podziemi? – Wtrącił się Dane.
– Wydaje mi się, że nie będą nam potrzebne żadne kopalnie. – Zmarszczył brwi rycerz Jedi, po czym wyciszył się i skupił.
Kropelki potu zaczęły spływać mu po czole, cały się nieco trząsł. Ta chwila trwała jakieś pół minuty, ale wszyscy zastygli w napięciu.
Anakin powoli uniósł pięść, całkowicie zanurzając się w Mocy. Widać było, że celuje w konkretne miejsc.
Po chwili uderzył.


 ___________________________________

Cześć :D
Jak tam? Moje życie to sprawdziany i kartkówki. Szczerze, to policzyłam, ile ich będzie w przyszłym tygodniu... Chyba z siedem lub osiem :P 
Ale damy radę! Wszyscy damy radę! Trzeba się trzymać. Rozdział z ogromnym opóźnieniem, ale bywa.

Dedyk dla May Solo/Skywalker/Sithari Nightshade/Tigermoon ^^

NMBZW!




5 komentarzy:

  1. Mam wiecej tych kartkowek, odpytywan, scenek i innych pierdul.... Szkola wyssysa wene. A jak sie chodzi chorym to jest podwojne zle. Masakra nic mi sie nie chce, nic nie umiem na jutch, jest w czarnej du.... Dziurze. A w zime stawac o 5... Help. Rozdzial zarabisty, zmywam sie bo tylko marudze. Bajo. NMSBZT *zastanawia sie czy nie utopic sie w herbacie*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię xd ale pociesze Cię, że w zimę wstajemy godzinę później xD także spokoloko

      Usuń
    2. Dla mnie to bez różnicy. I tak trzeba wczesniej sie klasc spac
      Kelly: nie tak jak wczoraj. Dzisiaj nieprzytomna bylas.
      Cii... *powraca do ogladania Redakai*
      Kelly: robi zamach poduszka*
      Jeszcze ostatnie 2 minuty!

      Usuń
  2. Witaj w klubie, moje życie wygląda podobnie. Mamy już zapowiedziane testy do połowy listopada co najmniej. Ale i tak część olewam.
    Ness zostanie filozofem Mocy XD Ale w zgadzam się z nią, równowaga to nie tylko światło. Emocje są w porządku, a Rada Jedi to w sporej części stare dziady.
    Dobra ja wracam do czytania mojego "Nowego świtu", bo zaraz będzie chyba bum.
    Czekam na next.
    NMBZT!!!

    OdpowiedzUsuń