Muzyka

niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział 5

Ahsoka weszła do jadalni i usiadła ciężko na złotym krześle, wykładanym czerwoną poduchą.
Nie miała ochoty nic jeść. Dziwna, przesadzona rodzina Bonteri. No ale fakt był taki, że to Tano oszukała Luksa. Nie mogła mu powiedzieć, że jest Jedi, mimo to, że wzbudzał  w niej jakieś dziwne zaufanie.
- Hej. Chodź, coś ci pokażę - Za nią stanął Bonteri. Był ubrany w kąpielówki, a przez ramię zwisał mu ręcznik.
- Co ty robisz...? - Spytała dziewczyna.
- Mamy przecież basen. Idę popływać, a świeże powietrze chyba dobrze Ci zrobi.
- Aha... no jak chcesz. Ale jesteś dość dziwny. Na twoim miejscu wyprułabym moje flaki, bo złamałam przysięgę.
- E tam. Wszyscy mi tak robią i za każdym razem daję się nabrać.
- A. Super. Można to będzie do czegoś wykorzystać...!
- Tylko spróbuj - Ostrzegł ze śmiechem.
- Lepiej chodźmy już. Wolę pominąć odpowiedź.
- O ty. Bardzo dziwna z ciebie osóbka. No dobra. Chodź.

Ogród był jeszcze większy, niż się Ahsoce zdawało. A basen jeszcze fajniejszy. Miał 3 zjeżdżalnie, jacuzzi i trampolinę.
- Siadaj na leżaku. - Wskazał rząd białych siedzeń.
- Nie, dzięki. Nie jestem modnisią. Wolę sobie pobiegać. A ty pływaj.
 Podczas gdy Lux wykonywał jakieś dziwne skoki i zjeżdżał na zjeżdżalni, Tano swoim bardzo kulturalnym sposobem zwyczajnie go olewała i biegała sobie po całym ogrodzie.
- A patrz na to!  - Wołał zza jej pleców Bonteri, a po chwili dziewczyna usłyszała głośne PLUSK.
- Mhm... tak super skok.
- Ej! Ale ja przecież zjeżdżałem na zjeżdżalni!
- No! Świetnie! - Biegała dalej. Było tu nawet fajnie. Dziwny Lux Bonteri skakał do wody, ona go ignorowała i biegała po polach (Takich mniej więcej rozmiarów był ogród pani Minnei Bonteri).
- Ej! Ahsoka! chodź tu! - Usłyszała głos chłopaka, po czym podeszła do niego.
- Nie jestem głupi!
- Na prawdę?
- Tak! Widziałem jak mnie ignorujesz! Oj, nieładnie! Zapłacisz mi za to! - Wygrażał się.
- Eeee... niby jak? Jestem 1000000000000000000000000 razy lepsza od ciebie we wszystkim. No, może oprócz senatorskiej paplaniny.
- Mówisz o posiedzeniu senatu....? I: zakład? Naprawdę, to niemożliwe, żebyś była ode mnie lepsza.
- Zakład. - Dziewczyna podała mu rękę, a Lux wciągnął ją do wody.
- O TY!!! - Śmiała się i chlapała na wszystkie strony wodą.
- Jeden zero dla Luksa! Ha! I co mi zrobisz? - Spytał krztusząc się wodą wykopywaną przez Ahsokę.
- Proponuję zawody w bieganiu. Ale na trzy cztery. Trzy, cztery, START! - Togrutanka zaskakująco zwinnie wyskoczyła z basenu i ruszyła w stronę drzwi do domu. - Kto ostatni w domu ten sadło Jabby! - Wrzasnęła przez ramię.
- EJ!!! Za... zaczekaj! - Sapał w oddali chłopak. Tano się uśmiechnęła.
- Nie mam zamiaru! - Wbiegła do domu. Po 2 minutach pojawił się tam zdyszany Lux.
- No. Jest 1 do 1 . A teraz bądź tak łaskaw, i daj mi jakąś kasę. Muszę się przebrać, a cała moja walizka z ciuchami zapewne spaliła się na Tatooine.
- Eee... no nie wiem.
- Nieładnie! Bierzesz przykład ze swojej mamusi. No proszę! Nie mogę chodzić w mokrych ciuchach. To ty mnie zwaliłeś do basenu.
- Och... no dobra. Ale szybko. Oni wrócą za 2 godziny. Masz tu 900 onderonników (Waluta Onderonu XD) i się pospiesz!
- Dobra, umiem być szybka. A resztę ci przyniosę, bo tu można kupić ciuchy za 60 onderonników, a za 900...
- Bierz, moja mam się nie skapnie. Ale błagam, idź już!
- Okej. Dzięki. - Powiedziała Ahsoka, po czym wybiegła z domu.

Na szczęście kupiła wszystko, co chciała: ciuchy prawie takie same jak miała ( Bo oni akurat wtedy nie nosili szat Jedi, żeby ich nikt nie rozpoznał).
- Jestem. - Wpadła do holu głównego i zobaczyła tam Luksa, który już się przebrał.
- Cześć. O! 20 minut zakupów... coś takiego. Moja matka chodzi zawsze na cały dzień.
- Jak sam twierdzisz, jestem niezwykła. No. Dawaj. Masz tu 850 reszty. Zacieramy ślady zbrodni.
- Okej. No to chodź coś zjeść, bo po basenie...
- Ja. Czy ty masz zamiar mnie utuczyć? Jestem najedzona.
- Ja nie jestem gruby, a jem dużo. Może...
- Jak mówię nie to NIE. - Tano odwróciła się na pięcie i poszła siedzieć w wielkim salonie na wielkiej kanapie. To siedzenie było tak nudne, że zleciało bardzo szybko i po chwili wróciła pani domu i pozostała wielka czwórka (czy tam trójka...? Nie wiem. Nie  ważne.).
- Hej Ahsoka! - Przywitała ją May - I jak...? Wytrzymałaś tu z tym dziwolągiem? - Spojrzała podejrzliwie na Luksa, który witał się ze swoją matką. - Bo mi Obi-Wan dał kasę i poszłam na lody. A potem łaziłam i kupiłam nam masę ciuchów!. Wszystkim.
- Super. Ja też jakoś przeżyję, ale pogadamy później.
- ...wszystkich do stołu! - Zakomendowała radośnie pani senator.
- Tia... oni na prawdę chcą mnie utuczyć... - Zastanowiła się togrutanka.
- Co...? - Spytała zaciekawiona May.
- Nic,nic. Potem ci powiem. - Zakończyła temat Ahsoka po czym wszyscy usiedli do stołu (Tego co ma 300 metrów XD).

________________________________________________________

Tadam!!! Mamy piękny rozdział 5 !!! Korzystając z rad Soni napisałam dialog Luksoki ;).
Nadal nie wiem, czy Ahsoka ma powiedzieć Luksowi o Jedi, ale w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni. A do jutra szkoła!!! No dobra, nie narzekam, bo Eira ma szkołę już od 3 tygodni...

Dedyk dla:
 Pauliny!!!

NMBZW!!! 

sobota, 27 lutego 2016

Rozdział 4

- Eee... cześć. Jestem Lux Bonteri. A ty? - Spytał chłopak.
- Przecież twoja matka już mi mówiła, jak masz na imię. A moje imię też już słyszałeś. O ile pamiętam miałeś mnie zaprowadzić do waszego domu. - Tano starała się zachowywać tajemniczo. Ten człowiek był dziwny.
- Jak chcesz... Asona.
- Ahsoka! - Poprawiła go nastolatka.- Naprawdę, potrafisz wkurzać ludzi.
- No dobra, spokojnie. Przecież pytałem się, jak masz na imię.
- Ehhh... ile trwa to spotkanie rady?
- Nie za długo. Zmieszczą się w jakichś 5 godzinach.
- Nie, no. 5 godzin. Nie za długo! - Togrutanka naśladowała głos Luksa.
- Ciekawa z ciebie osoba. Naprawdę jesteś ochroniarzem? - Bonteri spojrzał na nią podejrzliwie.
- Taak... a co? Myślisz że jestem terrorystą?
- No aż tak to nie. Dobra, oto nasz domek. - Oświadczył chłopak, gdy dotarli na miejsce. Ich oczom ukazała się willa wielkości mniej więcej połowy hotelu z poprzedniego one-shota (Najłatwiej oddać wielkość w tej skali XD)
- Domisko! Domol! To nie jest domek! Lux, tu się zmieści cały senat! - Ahsoka rozejrzała się po ogrodzie. Rosło tam dużo kwiatków, ale co najlepsze: mieli BASEN!!! - Wychowałeś się tu?
- Tak, a co?
- Teraz będziesz mnie prześladować. - Tano uśmiechnęła się.
- Nie, teraz zaprowadzę cię do jadalni. Zjesz obiad i potem coś wymyślimy. - Stwierdził szesnastolatek.
- Jak chcesz. - Bonteri zaprowadził ją do sali balowej, która zdawała się być jadalnią. Stół miał z 300 metrów długości i metr szerokości. Do tego był zastawiony jedzeniem  po brzegi. Mięsa, owoce, wino, soki, cola (FUJ) i inne najróżniejsze rzeczy stały na tym stole.
- Aaaha...? To kto to wszystko je? - Zdziwiła się togrutanka.
- A różnie. No dobra. Zgodnie z tradycją, Ty usiądź na jednym końcu stołu, a ja na drugim.
- Okej. Czyli jemy 300 metrów od siebie?
- No mniej więcej. - Odpowiedział człowiek (Synonimy mi się kończą!).
 -Genialnie... - Stwierdziła dziewczyna po czym usiadła w jednym końcu pomieszczenia. Pięć minut później Lux również doszedł do swojego krzesła i zaczął jeść.
- A więc... - Zaczął Bonteri - Jesteś jakimś specjalnym ochroniarzem.
- Co? - Krzyknęła Ahsoka.
- Czy jesteś jakimś specjalnym ochroniarzem???!!! - Ponowił pytanie.
- No.. można tak powiedzieć. Ale tak się nie dogadamy. Siedzisz daleeeeko ode mnie! - Wydzierała się Tano.
- AHA! OK! SMACZNEGO! - Wrzasnął w odpowiedzi chłopak po czym wrócił do przeżuwania kotletów mielonych i ziemniaków.

Kiedy już zjedli obiad i deser, Lux oprowadził togrutankę po domku (jeśli w ogóle można go tak nazwać).
- Aha... tu jest wasz pokój - Syn senatora wskazał małe, ale zadbane pomieszczonko, w którym stały tylko 4 łóżka.
- Oooh...bardzo... luksusowe...! - Zasmuciła się dziewczyna. Wredna senatorka. Wielkie kuchnie, jadalnie, pokoje, korytarze... a im dała ZNOWU jakąś śmierdzącą dziurę.
- Przepraszam za moją mamę. W nocy będą was... dobra, nie ważne. w każdym razie, macie pokoik.
- No. Nie ma co. Luksus. Ale wiesz co...? Jak już zacząłeś temat że coś nam zrobią w nocy, to mógłbyś mi powiedzieć. - Ahsoka spojrzała na niego smutnym, ale ciekawskim wzrokiem.
- No... ale sekret za sekret. To wielka tajemnica mojej mamy, więc chcę czegoś w zamian. Powiedz mi, kim na prawdę jesteś. Bo wiem, że nie tylko zwykłym ochroniarzem. - Bonteri spojrzał na nią.
- No mów. Ty pierwszy.
- Bo... moja mama bardzo nie lubi obcych, dlatego też tak bardzo was odizolowała. Poza tym ona też wie, że jesteście niezwykli. Więc korzystając ze swojego majątku, wynajmuje straże, które w nocy będą was śledzić. W tym pokoiku - Chłopak wskazał na "mieszkanie" wielkiej czwórki - Są ukryte podsłuchy i kamery, także jeśli będziecie mówili coś ważnego, to wszystko zarejestrują podsłuchy.
- Aha... no dobra. Jakaś mega tajemnica to to nie jest, ale się przyda. A tak w ogóle to dlaczego mi to mówisz? - Spytała.
- Bo mieliśmy umowę. Twoja kolej.
- Ehh.. nie odpuścisz mi? Naprawdę, nie mogę ci powiedzieć. Na pewno powiesz swojej mamusi. No cóż... powiem ci kiedyś, obiecuję. Masz moje słowo. Ale... muszę to jeszcze przemyśleć. Sorki za zamieszanie. - Zakończyła Tano i poszła do jadalni.

________________________________________________________

Okej, wiem, że krótkie. Ale akcja musi się trochę rozłożyć na rozdziały, no nie? 
A Luksoka musi się ze sobą zapoznać. Jak widać Lux jest szybszy XD.
No ale mam nadzieję że jest w miarę dobre. Czy Ahsoka ma wyjawić sekret, że jest Jedi?

Dedyk dla:
Nicol Rain!!!

NMBZW!!!   P.S. Jak wam się podobają moje przezwiska dla domu?

piątek, 26 lutego 2016

One-shot szalone wakacje

Wielka czwórka została wezwana przez mistrza Łysa Pała, w jakiejś pilnej sprawie.
- Pewnie znowu wymyśli jakąś głupotę typu skarpetek czy droidów B-1.  - Zastanawiał się Anakin.
- Taak... znając go wymyśli wszelki pretekst, by się nam oberwało. - Ahsoka znudzona powłóczyła nogami.
- Ej, nie marudźcie. Windu jest głupi, ale może tym razem nie będzie źle...? - May była bardzo podekscytowana.
- Nie rób sobie nadziei. - Zakończył temat Obi-Wan po czym weszli do sali.
-Widzieć was tu dobrze. - Yoda uśmiechnął się do nich. - Mistrz Windu ma wam powiedzieć coś.
Na te słowa  bardzo się zdziwili. Windu ma im coś powiedzieć...? W sensie: coś oprócz narzekania?
- Mów, mistrzu. - Odezwał się Obi-Wan.
- Eeee... no za ten... no te wasze bohaterskie czyny... mistrz Yoda postanowił wam dać nagrodę.
- Naprawdę?! Jaką!? - May podskoczyła do góry. Miała rację, że to nie był kolejny wybredny numer mistrza Kupy.
- Wakacje na Naboo dla was nagrodą są. - Sędziwy Jedi nie krył dumy. - I dwie osoby zaprosić możecie.
- Kupiliście za dużo  biletów? - Zainteresowała się May.
- Tak się składa, że biuro podróży Naboonator daje w gratisie 2 dodatkowe wejścia. - Wyjaśnił mistrz Plo-Koon.
- Mistrzu Yodo, bylibyśmy zaszczyceni, gdybyś pojechał tam z nami. - Stwierdził Kenobi.
- Ja powiadasz... hmmm. Jeśli wola taka wasza jest, pojechać na Naboo mogę z wami.- Odpowiedział mu sędziwy Jedi.
- Świetny pomysł, Ob-Wanie. - Anakina wprawdzie nie bardzo obchodziło, czy Yoda z nimi pojedzie, ale był bardzo ciekawy zielonego mistrza na wakacjach.
- A kogo weźmiecie jako drugą osobę? - Spytał Windu, którego najwyraźniej to spotkanie nudziło, tak jak Ahsokę impreza urodzinowa Mace'a (Dobra, beznadziejne synonimy, ale tych lepszych będę jeszcze potrzebować).
- Hm... może mojego kolegę Luksa Bonteri...? Akurat musi załatwić coś na Naboo, więc byłoby świetnie. -Stwierdził Skywalker. Ahsoka spojrzała na niego wielkimi oczami.
- Dobra, jutro rano stąd wylatujecie. A teraz zjeżdżajcie mi z oczu. Zapowiada się miły tydzień... - Rozmarzył się Windu, a Wielka Czwórka wraz z Yodą wyszli z pomieszczenia.

Po piętnastu minutach, kiedy Ahsoka była już w piżamie z kotkami, Anakin zapukał do jej pokoju.
- Proszę! - Powiedziała.
- Hej. O! Ty już śpisz? - Zdziwił się.
- No co ty. Będę oglądać Kosmotelewizję (Moje nazwy przedmiotów są powalające, no ale oni chyba nie mają telewizorów :}). A tak w ogóle to chciałabym ci podziękować. No wiesz...
- Spoko. Nie ma za co. Lux (Który jednak NIE jest taki chudy, jak mi się zdawało XD) czasem bywa nawet prawie normalny! - Odpowiedział Wybraniec ze śmiechem.
- Taak... mam talent do znajdywania nienormalnych przyjaciół. - Odpowiedziała mu Tano.
- No... Czekaj... EJ!!! Ale ty jesteś! No wiesz! Obrażam się!
- Ale ty przecież jesteś Wybrańcem. Nigdy nie będziesz normalny! - Zaśmiała się togrutanka po czym usiadła na swoim łóżku.- Dobra, spadaj, rycerzyku. Dobranoc.
- Dobranoc, smarkusiu. - Powiedział Anakin po czym wyszedł z pokoju Ahsoki (Za każdym razem kiedy mam pisać o pokoju, odruchowo piszę "komnata" XD)

Następnego dnia rano Wielka Czwórka + Yoda (ZNOWU) stawili się na statku.
- No dobra.  Lux powinien być na Naboo jakieś 2 godziny później niż my. Mamy zarezerwowany pięciogwiazdkowy hotel przy plaży! Każdy ma łóżko dwuosobowe tylko dla siebie! Jest też Kosmotelewizor dla każdego! Są...
- Daj sobie luz, May. Przecież wszyscy o tym wiemy. - Zaśmiał się Obi. 
- No dobra. Hipernapęd działa? - Spytała trzynastolatka.
- Działa,działa. Ale musimy wszyscy zapiąć pasy, bo inaczej będzie... hmmm.  Mała katastrofa. Ahsoka usiadła obok Yody, który grał czytał jakieś nudne księgi.
- I nic! - Mruczał co chwila.
- Szukasz czegoś, mistrzu? - Spytał Anakin włączając Hipernapęd. Statek Przyspieszył.
- Plażowania sztuki szukam dla mojej rasy, ale nigdzie o tym nie ma. 
- Nie martw się, mistrzu. Wszyscy plażują tak samo! No wiesz, opalanie się, kompanie się w morzu (Na Naboo jakieś tam morze było) i surfowanie. Łatwizna. - May wariowała z radości.
- Ej, spokojnie, padawanko. Jeszcze 3 minuty. - Kenobi również był podekscytowany, ale tylko się uśmiechał. Starał się dać dobry przykład.
- Spoko, mistrzuniu. 2 minuty. To znaczy 1 i 59 sekund. 58, 57... - Dziewczyna zaczęła wyliczać sekundy.
- ZERO! - Wrzasnęła, gdy wylądowali. Ich oczom ukazał się biały, piękny hotel o nazwie: Uxum Buxum Fuxum xum Xuxum!!! W języku ludzkim oznacza to "Niech moc będzie z tobą!", ponieważ hotel ten założył kiedyś pewien Jedi.
Po drugiej stronie było morze, a na plaży tłumy ludzi.
- Xemo munno Dero kanienno enderrokum? - Spytał recepcjonista hotelowy, który mówił w języku Gorgonońskim, gdyż pochodził z rasy gorgonomów (Kolejne moje widzimisię, bo takiej rasy raczej nie ma:) No trudno, u mnie jest XD)
- Xebbo umoxi xoxo Vundi. - Odpowiedział mu Anakin.
- Co oni robią...? - Szepnęła May do Ahsoki.
- Mówią po gorgonomowemu. Witają się... teraz on zaprasza nas do pokoju...
- Ty znasz ten język? - Zdziwiła się.
- Mam fajnego mistrza, który mnie uczy. Tylko mu tego nie mów! Albo oberwiesz!
- Dobra! Pewnie, że powiem! - Odpowiedziała ze śmiechem dziewczyna.
- May... - Rozzłościła się Tano.
- Cicho. O! Już idą! Chodźmy za nimi! Nasze pokoje czekają! - Trzynastolatka pobiegła radośnie dziwnym recepcjonistą i Anakinem.
- Jesteś straszna. - Mruknęła pod nosem Ahsoka do May, która była już 500 metrów dalej i nic nie słyszała.

Po rozpakowaniu wszystkich ciuchów, co zajęło im 2 godziny, przyszedł Lux (Przesadna oczywistość O.O)
- Hej! - Przywitał go Anakin. W końcu sam się w to wkopał, więc musiał dobrze odegrać swoją rolę. Na szczęście Bonteri wiedział co robić.
- Cześć wszystkim! Gdzie śpię? - Spytał.
- W najgorszym miejscu, bo my już wszystko pozajmowaliśmy. Ale nie martw się, tamto łóżko też jest wygodne - May Kenobi wskazała luksusowe posłanie w kącie drugiego pokoju (Bo było to studio, w pokoju Luksa 2 łóżka a reszta w drugim) , obok łóżka mistrza Yody.
- Nie, no. Nie jest tak źle...
- Nie. Jest dobrze. A teraz: MARSZ NA PLAŻĘ! - Zakomendowała tzynastolatka.
- Czekaj! Trzeba się przebrać w stroje kąpielowe. - Powstrzymała ją Ahsoka. 
- Stroju kąpielowego nie mam. - Zmartwił się zielony Jedi.
- Eeee... mistrzu - Zaczął senator - Mam dwie pary kąpielówek. Mogę ci jedne dać! - Chłopak wyciągnął rękę do Yody, a w niej trzymał kąpielówki z wzorem babci Meganovy (Nie, nie zgapiam. Ten wzór z kotletami wymyśliłam JA. I nie zawaham się go użyć!).

Po  20 minutach wszyscy byli przebrani. Lux i Yoda w słynne kąpielówki z wzorkiem, Obi-Wan w Spodenki z palmami do kolan, Ahsoka włożyła jednoczęściowy strój w kolorze niebieskim, dokładnie taki sam jak May. A Anakin długie do kolan zielone spodenki. Wyszli na plażę.
- Rozłożymy koc tu. - Tano i Kenobi (W sensie May) rozłożyły stanowisko do opalania. Lux i Anankin Poszli wypożyczyć deski do surfowania, a Yoda kąpał się w morzu. Po chwili wszyscy się bawili. Ahsoka wskoczyła do morza, a Lux popłynął za nią.
- Daj spokój, i tak mnie nie ogonisz, senatorku. - Togrutanka przyspieszyła.
- Tak ci się zdaje. - Bonteri złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- I widzisz? Wygrałem! - Zaśmiał się chłopak.
-  Daruj sobie. - Ahsoka pocałowała go i szybko zanurkowała.
- Ej! To nie fair!  - Wrzasnął Lux i popłynął za nią. 

Anakin Skywalker uczył May i Mistrza Yodę surfingu. Nawiasem mówiąc, jeśli chodzi o zielonego mistrza, to modelki mogłyby mu pozazdrościć opalenizny. Innymi słowy wyglądał jak brązowa kupa w kąpielówkach. 
- Dobrze. Utrzymuj równowagę. O tak. Nie! Nie machaj tymi łapskami!
- No ale ja się koncentruję! - May zaliczyła już z 10 upadków do wody. 
- Bo wierzgasz się jak sadło Jabby! Stój prosto!
- Och, wypraszam to sobie. A gdzie mistrz Yoda...? - Zaciekawiła się dziewczyna.
- Już dawno Surfuje po wielkich falach.
- Wiesz co!? Nie bawię się tak! Jak ty mnie uczysz?
- Siak. Dawaj jeszcze raz. Tylko błagam, nie tańcz tańca hula na tej desce.
- Zabiję cię jutro.
- Proszę bardzo. Ale wtedy Yoda będzie cię uczył surfingu. - Zaśmiał się Wybraniec i wskoczył na swoją deskę - Dobra, jedź za mną. Ale jak...
- Daruj sobie. Ahsoka ma rację, że się ciągle z tobą kłóci. 
- Nie gadaj tylko jedź! - Krzyknął Anakin, po czym May zaliczyła 11 wpadkę do wody.

_________________________________________________________

Okej!!! Tego one-shota chciałam zrobić od dawna. Mój ulubiony! Mam nadzieję, że
się podoba. Aha, i poprawiłam trochę grubość Luksa. No cóż... ferie się kończą :(. Ale niedługo wakacje (Taak... 4 miesiące). Można się trochę wczuć w wakacyjny nastrój! No nic, będę kończyć.

Dedyk dla:
Soni!!!

NMBZW!!!   
 
 

czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział 3

Czworo Jedi wskoczyło na dach startującego statku.
- Do środka! - Obi-Wan próbował przekrzyczeć huk silników maszyny. Wskoczyli po kolei przez wyjście awaryjne w dachu (Odwala mi XD) i znaleźli się w korytarzu niewielkiego, ale luksusowego statku.
- ... obrady w senacie. Najważniejsi senatorowie z różnych planet przybędą na spotkanie. - Usłyszeli głosy z drugiego końca pomieszczenia. Postacie się przybliżały.
- Właźcie do tego kantoru! - Anaakin wskoczył do małej salki, a pozostali za nim.
- ... senator Breux, a także senator Amidala. - Powiedziała jakaś kobieta.
- Tak. Zachowujemy szczególne środki ostrożności, pani.
- Mam nadzieję. To jedno z ważniejszych spotkań. - Odpowiedziała kobieta, najprawdopodobniej swojemu słudze.
- Strzał w dziesiątkę. - Skomentowała Ahsoka.
- Mamy szczęście. - Odetchnął z ulgą Kenobi.
- No nie wydaje mi się. Najpierw nawalił nam statek, potem uciekaliśmy przed jakimś glutem, a teraz napadliśmy na czyjś statek i chowamy się w śmierdzącej dziurze. Na dodatek ja nic nie piłam od 3 godzin!!! - Narzekała May.
- No to ty chyba nie wiesz, co to jest pech. - Skywalker odgarnął sobie włosy z czoła.

 ***

Po godzinie jazdy na gapę statkiem jakiejś dziwnej pani i po godzinie słuchania jęków May maszyna wreszcie wylądowała.
- Wychodzimy. - Zakomendowała Ahsoka po odczekaniu piętnastu minut od lądowania.
- Słońce! - Trzynastolatka odetchnęła z ulgą - Dotarliśmy. Przeżyłam! A teraz chcę pić!
- Okej, idziemy do okolicznego baru. - Obi ruszył przed siebie, a pozostali za nim.
W barze funkcję kasjera pełniła jakaś dziwna paniusia rasy Jabby, więc na początku się wachali. Na szczęście okazało się, że Panna Glutowata nie jest zła, tylko mega, mega głupia. Na swojej pokrytej brodawkami twarzy nosiła obleśny, różowy makijaż. Używała chyba najmocniejszych słodkich perfumów na świecie, bo w całej knajpie pachniało tylko nią. Gdy wreszcie dostaki po butli wody i wyszli z baru Różowych Lalek Barbie (No co, ta sprzedawczyni jest bardzo do nich podobna!), usiedli w jakiejś ulicznej kafejce i zaczęli myśleć.
- Gdzie jest budynek senatu...? - Spytała Obi-Wana Ahsoka.
- Dwie uliczki dalej, na głównym placu.
- A gdzie my będziemy mieszkać...
- To oni. - Kobieta w wielkiej, białej sukni przerwała pytanie Ahsoki. - Weź ich.
Cała czwórka zaczęła gorączkowo się zastanawiać, o co chodzi tej dziwnej osobie. Jej głos brzmiał znajomo... ale skąd oni go znali...? Królowa Biała Suknia podeszła do nich wraz zjakimś może szesnastoletnim chudym chłopakiem i niziutkim, zgarbionym człowiekiem.
- Kim jesteście, i jakim prawem wtargnęliście na nasz statek?! - Oburzona pani wyciągnęła do nich rękę, w której trzymała coś w rodzaju tableta. Na ekranie pojawiły się sceny z monitoringu, jak Jedi wskakują do środka, a potem jak chowają się w kantorze.
- I co wy na to? - Wściekły, wysoki chłopak zmierzył wzrokiem całą czwórkę.
- My nic nie zrobiliśmy... - Ahsoka czuła, że nie chce wyjawiać prawdy, ale musiała to zrobić. - Bo my tu lecieliśmy z... - Anakin spojrzał ostrzegawczo na togrutankę. - To znaczy... my lecieliśmy tu w pewnej ważnej sprawie, ale nasz statek rozbił się na Tatooine. - Tano spojrzała z wyrzutem na May - Musieliśmy uciec przed Jabbą De Hutt. A musieliśmy szybko dotrzeć na Onderon. Tu chodzi o życie... Senator Amidali.
Na te słowa kobieta w sukni złagodniała.
- Kim jesteście? Możecie mi zaufać. Jestem senator Minnea Bonteri (Nie znałam imienia, więc wymyśliłam). To jest mój syn, Lux Bonteri.
- Jesteśmy grupą... specjalnych ochroniarzy. - Powiedział Obi-Wan.
- Świetnie. Bo widzicie, jutro w południe odbędzie się rada senatorów. Dodatkowa ochrona nie zaszkodzi, prawda...? W zamian za to, zapewnię wam pokoje w mojej rezydencji.
- Dobrze, zgadzamy się. Jestem Anakin, to jest Obi-Wan i Ahsoka. I jeszcze May.
- Świetnie. Synu, zaprowadź proszę gości do naszej willi, a ja udam się na spotkanie. Groogge, idziemy. - Powiedziała pani do swego sługi.
- Proszę zaczekać! Pójdziemy z panią, jako dodatkowa ochrona.
- Anakin, ale ja nie chcę! NIenawidzę... - Zaczęła Ahsoka.
- A moja pa... moja koleżanka zostanie z pani synem.
- Świetnie. Chodźmy! - Powiedziała kobieta zostawiając za sobą togrutankę warczącą na Anakina i swojego chudego syna.

________________________________________________________

Miałam wstawiać rozdziały co tydzień, a wstawiam 2 dziennie :) No dobra w poniedziałek szkoła, także trochę zwolnię. Dostałam nagłego ataku weny i nie mogłam czekać do jutra. No dobra, kończę bo nie wiem co tu jeszcze napisać XD.

Dedyk dla:
Bariss Offee!!!

MNBZW!!!



Rozdział 2

Następnego dnia o 4:00 Anakin, Obi-Wan, Ahsoka i May weszli do statku, który nazywał się "Sokół Millenium" (Po pierwsze: tak, to TEN Sokół Millenium. Po drugie: spokojnie, wszystko się wyjaśni).
- To kilkuletni statek, który ma hipermeganapęd i niezły wygląd. Lecimy na Onderon. - Powiedział Obi-Wan, ale Ahsoka skomentowała, że to zbyt oczywiste.

Po piętnastu minutach już lecieli.
- Wchodzimy w prędkość nadświetlną. R2-D2, aktywuj poole ochronne! - Anakin zaczął wciskać miliony bezsensownych guziczków.
- Trzymajcie się! - Obi-Wan złapał jedną ręką May a drugą Ahsokę.
Nagle statek wystrzelił do przodu, a czerwony guziczek po prawej stronie statku zaczął świecić.
- Coś nie działa! - Zaczął panikować Anakin. - Idę sprawdzić łączność kabla C 45...
- Nie gadaj tylko to rób!!! - Wrzasnęła Ahsoka, a Skywalker wybiegł z pomieszczenia.
- Super. Ten statek też pewnie jadł tort mistrza Windu i tak jak ja dostaje turbulencji... AAAA! - May wpadła na jakiś przycisk i go włączyła. - Oj!
- Ej! Ktoś odłączył przewody prądu! - Dobiegł z oddali głos Wybrańca.
- Spokojnie! Wcisnę to jeszcze raz! - Trzynastolatka wdusiła guziczek, na który wcześniej wpadła.
 - NIEEEEEEEEEEEEEE!!! - Krzyknęła Tano, ale było już za późno. Cały Sokół Millenium się wyłączył. Zgasły wszystkie światła.
- Ojć. May nie studiowała lotów... Chyba spadamy. - Stwierdził Obi-Wan.
- No przecież nie wiedziałam, że jak się wciska przycisk dwa razy to ta maszyna gaśnie! - Upierała się.
- No przecież wiemy. Musimy teraz szybko znaleźć jakąś planetę do lądowania. Rycerzyku, jaka jest najbliższa...? - Spytała nerwowo togrutanka.
 - Tatooine. Musimy ustabilizować lot!. R2, włącz tarcze stabilizujące! Ahsoka i May, stańcie po jednej stronie, a Obi-Wan po drugiej! Uzyskamy środek ciężkości! - Anakin próbował opanować sytuację, ale niewiele to dawało.
- A co, uważasz że jestem za gruby? - Odezwał się Kenobi.
- May i Ahsoka ważą razem tyle, co ty. Nie marudź mistrzu, proszę.
- Dobra. Uwaga... teraz! - Statkiem wstrząsnęło, a pasażerowie poprzewracali się na wszystkie strony. Maszyna weszła w pole grawitacji Tatooine.
- Rozbijemy się! -Panikowała May Kenobi.
- Dopiero teraz zauważyłaś?
- Daj sobie spokój, Ahsoka. Jesteśmy Jedi. Coś wymyślimy. - Uspokajał sytuację Obi, aczkolwiek rezultaty były marne.
- Na 3 wyskakujemy!- Zarządził Skywalker, gdy nabrali zawrotnej prędkości i byli z 100 metrów od ziemi.
- Raz, dwa... TRZY!!! - Wielka czwórka zeskoczyła a statek pod nimi walnął o ziemię. Uniosły się dymy. Wszyscy upadli na piasek.
- Co...? - Otworzyła oczy May - O matko, kto to jest? - Dziewczyna podniosła się  i Wyjrzała zza dymiącego statku, który wyglądał jak po przejściu Tsunami i huraganu. Zobaczyła ślimaka, który był z 4 razy większy i 100 razy grubszy niż mistrz Windu.
- May? Co robisz...? - Spytała Ahsoka, która właśnie oprzytomniała. Wyglądała nie lepiej niż Sokół Millenium, a w dodatku miała pełno kurzu na twarzy.
- Co... kto to jest? - Trzynastolatka pokazała wielką postać, na co Tano zrobiła wielkie oczy i pociągnęła ją w dół.
- Gdzie są chłopaki?! - Spytała szeptem togrutanka.
- Tu! Ahsoka, May! Chodźcie za ten kamień! - Usłyszały głos Kenobiego, po czym udały się w tamtym kierunku.
- Ludzie, możecie mi wyjaśnić, co lub kto to jest ten Ślimak? - Niecierpliwiła się padawanka Obi-Wana.
- To Jabba De Hutt, jeden z największych przestępców galaktyki. Musimy się z tond zmywać. - Wyjaśniła Ahsoka.
- Ale mamy miecze świetlne! Możemy go schwytać! - Zasugerowała najmłodsza uczestniczka misji.
- No co ty. On ma taką siłę, że w życiu 4 małych Jedi nie złapie go. - Stwierdził Wybraniec.
- Oj wypraszam sobie. Ja nie jestem mały. - Zaśmiał się Obi-Wan.
- No nieważne. W każdym razie zwiewajmy z tond, póki nas nie znajdą.
- Przecież mamy zepsuty statek. - Upierała się May.
- A nóg nie masz? - Spytała Ahsoka, po czym ruszyli w głąb pustyni. Słyszeli, jak w oddali Jabba wykrzykuje coś w innym języku.

***


Po 2 godzinach wędrówki przez pustkę wpadli na jakiś statek.
- Co to...? - Zastanowiła się Ahsoka.
- Statek... - Obi skupił się i coś wyczuł - Lecą na Onderon! Musimy tam wejść! Szybko!!! - Zawołał i wszyscy puścili się pędem w kierunku maszyny.

_________________________________________________________

Dobra, mam trzy sprawy. Po pierwsze:
Wiem, że ten rozdział jest totalnie z kosmosu, ale wspominałam już, że blog jest nie kanoniczny...?
Po drugie:
Jesteście N I E S A M O W I C I !!! Kiedy teraz to piszę, mam 135 wejść na bloga... którego wczoraj założyłam. Jestem PRZESZCZĘŚLIWA!!!
Po trzecie:
Pojawiła się nowa zakładka, SPAM. Zapraszam do komentowania!

Dedyk dla:
Ashary!

NMBZW!!!

środa, 24 lutego 2016

Rozdział 1

Wielka czwórka (Obi, Ani, Ahsoka i May) + Yoda zebrali się w komnacie wielkiego mistrza.
- Hmm... - Zaczął starszy Jedi - Na przeczuciach ta sprawa opiera się. Senatora Anakin dobrze znać musi.
- Nie bardzo, mistrzu... - Odparł trochę zdenerwowany Skywalker. - Miałem chronić senatorkę jeszcze przed wojną. Poza tym nie znam jej za dobrze... - Wybełkotał Wybraniec.
Mistrz spojrzał na niego podejrzliwie, ale nic nie powiedział.
- Skoro Amidala jest w niebezpieczeństwie musimy polecieć i ją uratować. - Stwierdziła May.
- Ma rację - Odezwała się Ahsoka.
- Hmmm... - mruknął Yoda - Sprawę tę przemyśleć muszę. A Rady zgoda też potrzebna będzie...
- Mistrzu, nie możemy narażać ważnej osoby politycznej (Jakie są synonimy do Padme oprócz Padme?)! Jeśli ona umrze... będzie katastrofa! - Wykrzyknęła togrutanka.
- Spokój zachowaj, młody padawanie. Dziś wieczorem odpowiedź otrzymacie. - Odparł spokojnie  (No musiałam! :( ) mały, zielony Jedi.
- Tak jest, mistrzu. Odezwał się Kenobi i wszyscy wyszli.
- I co teraz robimy...? Przecież senator Amidala może umrzeć! - Panikowała May, gdy wyszli z pokoju Yody.
- Spokojnie, poczekamy do wieczora. - Obi-Wan starał się złagodzić sytuację. Myślał ciągle o tym, jak Yoda spojrzał na Anakina podczas rozmowy o Padme. Wiedział, że Anakina coś z nią  łączy, ale nie wiedział co. Sędziwy mistrz mógł znać prawdę, ale nikomu nie mówić. Ale z drugiej strony, gdyby było to coś poważniejszego,  Yoda powiadomiłby radę. Odsunął te myśli. - Nasz mistrz wie, co robi. Gdyby Amidala faktycznie miała teraz umierać, on by to wyczuł. - Zakończył temat. 
- No niby tak... - Zamartwiał się Anakin.
- Anakin... czemu aż tak się o nią martwisz? - Zadała nieodpowiednie pytanie May.
- Ej. Pomyśl trochę. Rycerzyk chronił panią senator na Naboo, a wtedy omal nie zginęli. Jeśli uratujesz komuś życie, nigdy nie będziesz obojętna wobec tej osoby. - Szybko powiedziała Ahsoka, a Skywalker rzucił jej ciche spojrzenie "dziękuję". Dziewczyna już miała powiedzieć nie ma za co, ale przypomniała sobie, że nie są sami.
- No w sumie... - Zastanowiła się nastolatka.
- Dobra, chodźmy na stołówkę. Dzisiaj urodziny mistrza Windu, będzie ciekawie. - Zaczął Wybraniec i szybkim krokiem ruszył do sali balowej (Taa... sala balowa w Świątyni Jedi XD Załóżmy, że jakaś tam była.).


 ***

- Więc ze wzruszeniem przekazujemy  ci, drogi mistrzu Windu, ten oto tort na twoje 58 urodziny!!! - Zakończyła dwugodzinną mowę Jocasta Nu (Ta babcia z 2 części, co szukała Kamino dla Obiego XD). Rozległy się brawa a Mistrz Łysa Pała, używając mocy, chwycił swój tort rozmiarów X-Winga i podniósł go do góry.
- Ja tu zaraz padnę. - Marudziła Ahsoka. 
Anakin siedział niespokojnie na swoim fotelu, i przez 2 godziny głęboko nad czymś rozmyślał. May spała, a Obi-Wan zawzięcie gadał o czymś z mistrzem Plo-Koon. Wreszcie w sali nastąpiło gwałtowne ożywienie, gdy zaczęto rozdawać megatort. 
- Co się stało...? - Zapytała pół śpiąca May Kenobi. 
- Rozdają tort. Wszyscy chcą kawałek z figurką czarnej kupy. - Smętnie wybełkotała Tano.
May cicho się zaśmiała.
- Idę po tort, trangutanko (przezwisko May dla Soki). - Powiedziała, po czym wpadła w tłum ludzi próbujących dostać jedną z 58 figurek cukrowych. Wróciła zaskakująco szybko.
- Jak...
- Nie zawsze treba stać w kolejce - Zaśmiała się dziewczyna  - Mam wielki kawał, i to z figurką Windu! Chcesz pół? 
- Fuj. Nie tknę tej brązowej kupy. Sama se jedz. - Obrzydziła się togrutanka.
- Jak sobie chcesz. Ale tort jest o smaku toffi, a Kupa jest z mlecznej czekolady. Ale to twoja sprawa. - Stwierdziła padawanka Obi-Wana po czym wsadziła sobie ogromny kawał ciasta do ust. - Mmmm... - Zachwycała się jedzeniem trzynastolatka. - Karmel w środku figurki!
- Weź mi nie mów, bo jeszcze mi odbije i zacznę to jeść. - Stwierdziła niepewnie Ahsoka.
- Nie mam zamiaru ci tego oddawać. - Dziewczyny nagle usłyszały krzyki z kolejek. - O! Skapnęli się, że brakuje posągu. Muszę to szybko zjeść... dobra, podzielę się z Anakinem i Obim. - Dziewczyna wstała i podeszła do chłopaków. Oni na szczęście nie byli aż tak uparci jak Tano, i wzięli po części. Po chwili tort był zjedzony.
- Pycha  - Szepnęła May do ucha Ahsoce - Żałuj, że nie wzięłaś.
- Taak... jedyny plus w mistrzu Windu to to, że ma dobry tort. - Padawanka obróciła się do trzynastolatki trzymając tort w rękach. - I co powiesz...? - Spytała osłupiałą dziewczynę togrutanka.
- Zdecydowanie ci odbiło. - Stwierdziła May i obie wyszły ze śmiechem z sali balowej.


***

Około godziny 20:00 Wielka Czwórka siedziała u mistrza Yody, czekając na decyzję w sprawie ratowania Padme. 
- Sprawa ta poważną wydaje się być (Jak ja kocham mowę Yody!!!). Senator ratunku potrzebować będzie. Jutro rano wyruszyć musicie. Zgodę moją i rady macie... - Sędziwy mistrz zamknął oczy. - Iść spać już musicie. O świcie wyruszajcie.
- Jak sobie życzysz, mistrzu - Anakin i pozostali ukłonili się i wyszli z pomieszczenia.

________________________________________________________

Proszę, jest rozdział pierwszy!!! Miałam o wiele więcej tam napisać, ale trzeba coś pisać w pozostałych rozdziałach XD. W każdym razie trochę zwolniłam z akcją, mam nadzieję że jest dobrze.  No nic, mam dużo weny, więc chyba wstawię jutro kolejny rozdział ;).

Dedyk dla: Eiry Tano i mojego kota Maliny !!!

NMBZW!!!

Prolog

Obi-Wan, Anakin i Ahsoka zmierzali  w kierunku swoich pokoi w Świątyni Jedi. Podczas ostatnich obrad Rady mistrz Windu oskarżył ich o zamach na niego.
- Do mojego pokoju wtargnęły trzy droidy typu B-1 !!! - Wrzeszczał mistrz.
- Ale dlaczego to niby my to zrobiliśmy...? - Spytała Ahsoka.
- To bardzo proste: - Wyjaśnił Jedi - Was jest trzech, a droidy też były trzy. Poza tym, mieliście po co mnie zabić. Chcieliście przejąć władzę w radzie.
- Mistrzu - odezwał się Anakin - Powtarzam po raz ostatni: Żadne z nas by takiego czegoś nie zrobiło. A tak poza tym, przecież potrafisz świetnie walczyć. Mógłbyś od razu zabić te droidy.
- A jeśli bym spał...? - Odparł Mace.
- Jedi w każdej chwili gotowy na atak musi być. - Odezwał się Yoda.
- Mistrz Yoda ma rację. Jesteśmy wierni radzie, a każdy Jedi potrafi zabić najbardziej prymitywny typ droida. - Powiedział Obi-Wan.
- Sprawę tę zamknąć musimy. Trójka młodych Jedi zrobić tego nie mogła. Ktoś pułapkę zastawić na nas chce. - Sędziwy Jedi poprawił się na fotelu. - Skłócić. Czujni być musimy. A teraz odejdźcie do siebie w pokoju. - Zakończył temat mistrz.

***


- Znowu jakieś problemy... - Mruczał pod nosem Obi-Wan, gdy wchodził do swojego pokoju.
- Co się stało...? - Spytała młoda padawanka Obi-Wana, May Kenobi. To znaczy, May nie była w ani jednym procencie spokrewniona z Obi-Wanem. On znalazł ją na dolnych poziomach Corousant, gdy była jeszcze niemowlakiem. Wyczuł  w tym człowieku wielką aurę mocy, więc zabrał ją do zakonu. W wieku 7 lat mała May przybiegła do Kenobiego, wołając: ,,Zostanę twoją siostrzyczką!" i od tej pory nosiła nazwisko Kenobi. Była to 13 - letnia dziewczyna o długich blond włosach i niebieskich oczach. Ubierała się w biały kombinezon i miała 1 niebieski miecz świetlny. (Dobra, beznadziejny opis, ale lepiej nie umiem:( )
- Nic. - Zakończył temat Obi-Wan - Po prostu mistrz Windu znowu się na nas uwziął, i oskarża o zamach w postaci wpuszczenia do jego kwatery 3 droidów typu B-1.
- Naprawdę? - Odparła ze śmiechem dziewczyna - Nie martw się mistrzuniu. To kolejne oskarżenie typu kradzież skarpetek...
- No już naprawdę, nie przypominaj mi. - Powiedział Stejwończyk, którego twarz przybrała zielonkawy odcień.
- No dobra. Mi też chce się zwrócić śniadanie kiedy sobie o tym przypominam... - Zaczęła May i szybko napiła się wody. - Nieważne. Oskarżyli "Was" , czyli Aniego, Ahsokę i ciebie.? - Spytała.
- No a kogo innego? Mistrza Yodę? - Uśmiechnął się Obi (Skrót od Obi-Wana).
- No dobra. Mam za 5 minut trening grupowy, więc będę się zbierać. Pozdrów Ahsokę! - Krzyknęła Kenobi wybiegając z pomieszczenia.

*** 

Anakin nie mógł spać tej nocy. Nękały go sny o zamachu na Padme, podczas jej wizyty na Onderonie. Obudził się wcześnie i pobiegł do budynku rady Jedi. Wbiegł do pokoju Obi-Wana.
- Anakin? Co ty tu robisz? - Zdziwił się Kenobi, który właśnie jadł śniadanie.
- Mistrzu, zwołaj naszą czwórkę, musimy porozmawiać. To bardzo ważne! - Krzyczał nerwowo Skywalker.
- Spokojnie! Co ci się stało? - Spytał Stejwończyk wciągając makaron do buzi (Taak... jadł Spahetti na śniadanie).
-  Mam wizje. To bardzo ważne. Senator Amidala jest w niebezpieczeństwie!
- Czy te wizje... dotyczą śmierci...? - Spytał niepewnie Obi. 
- Chodzi o zamach. Na Onderonie. MUSIMY...
- Dobrze. Zaraz ich zawołam. Nie panikuj, bo to nie jest droga Jedi. Nie pozwolimy skrzywdzić pani senator. Mistrz Yoda na pewno nam pomoże. - Odpowiedział mu Kenobi i razem ruszyli po Ahsokę,May i Yodę.


__________________________________________________________

 Hej! Mam nadzieję, że prolog się podoba, i że ktoś tu w ogóle zajrzy. 
Nie zabijać mnie za błędy, bo to mój pierwszy rozdział :). NO dobra... 
niedługo powinien pojawić się rozdział 1.

Dedyk dla:
Wszystkich, którzy to przeczytali, a szczególnie dla Emily Tano, która była moją prawą ręką w zakładaniu bloga.

NMBZW!!!