Ahsoka
wczuła się w Moc. To, co tam ujrzała było jakimś pojedynczym owadem. Miał
niezbyt charakterystyczny, owalny kształt, czarną skorupkę ze skrzydłami,
podłużne czółki. Nic nadzwyczajnego. A jednak panicznie się go bała. Czemu? To
nic nadzwyczajnego, zwykły robal…
Owad
usiadł na jakiejś starej rurze w rogu pomieszczenia. Nic nie wskazywało na
niebezpieczeństwo, ale dziewczyna czuła niepokój. Coś związanego z Ciemną
Stroną…
–
Wreszcie cię znalazłam. – usłyszała za sobą głos, który znała bardzo dobrze.
~***~
–
Skanery nie wykazały śladów życia. – mruknęła Ness, spuszczając ze smutkiem
głowę. Nie było tutaj ani Ahsoki, ani Obi-Wana z Anakinem. Mała planeta, na
której wylądowali, była doskonałym miejscem do życia: powietrze, umiarkowana
temperatura, dość żyzna gleba. Czemu nikogo tu nie było? Zastanawiające.
–
Znajdziemy ich, musimy tylko szukać dalej. Leć na… – Podszedł do niej,
sprawdzając współrzędne w Datapadzie. – Tutaj.
–
Coryor? – spytała cicho. Och, nie, tylko nie Coryor!
Jej
rodzinna planeta, na której dokonało się tyle nieszczęść… W dodatku te wizje…
Nie chciała tam wracać. Wilki, samotność. Walka o przetrwanie… Ale przecież ten
jej „brat” obiecał jej informację o lokalizacji Ahsoki, jeśli ona przyprowadzi
Jedi w tamto miejsce… Czy warto było?
Chyba,
że zrobi coś jeszcze innego. To było zdecydowanie trudniejsze, ale chyba nie
miała wyjścia. Może jej się uda to jeszcze naprawić…
–
Nessie? – Dane zaniepokoił się.
–
Coo… Ach, tak, możemy lecieć na Coryor. Tylko coś sprawdzę. – Zrobiła dobrą
minę do złej gry i jak najszybciej odbiegła na bok.
Schowała
się za pobliskim drzewem i wczuła w Moc. Starała się znaleźć w niej tego, który
podał się za jej brata. Mgliste wspomnienia nie pozwalały jej tak tego
odtrącić. Wreszcie coś usłyszała.
– Powiesz mi, gdzie jest Ahsoka.
– Och, czyli zgadzasz się na nasz układ? –
zabrzmiał głos mężczyzny.
– Nie wiem… Nie mam wyjścia. Ale nie chcę
żadnych gier.
– Zgoda. Ahsoka Tano znajduje się na
planecie Coryor… To chyba wystarczy. W końcu znasz tam każdy zakątek… Ale
ostrzegam, że to nie było dobrym pomysłem. Mogłaś do nas dołączyć, Anastazja…
– Ja nie. – powiedziała – Nie pasuję tam.
Nigdy nie.. – urwała. I zdanie, i połączenie. Nie recenzując tego zdarzenia
w myślach, pobiegła do Nico.
–
Co się stało? – spytał, gdy nieco blada dziewczyna wróciła.
–
Nic takiego, sprawdzałam czy nie ma niczego w tych krzakach. Możliwe, że
istnieją formy życia niewykrywalne dla
naszych systemów…
–
Nessie… –przerwał jej, ale po chwili odpuścił. – Dobrze, jedźmy na Coryor. Aha,
i mamy wiadomość od May. Zobaczymy w statku.
Po
chwili znaleźli się w pojeździe. Dziewczyna nacisnęła kilka guziczków, a na
ekranie pojawił się obraz. Roześmiana twarz May, zza której pleców wystawały
dwie mniejsze głowy. Laurel i Han.
–
Hej! Przybyliśmy się spytać, jak mija wam czas – Wyszczerzyła się. –
Słuchajcie, mamy dobre wiadomości! Zdobyto sektor dwudziesty piąty Coruscant,
okupowany dotychczas przez separatystów! Mamy nadzieję, że dobrze wam idzie i…
Połączenie
przerwała bita śmietana, którą przyjaciółka Laurel, Martha, przez przypadek
skierowała w stronę trzynastolatki, a ta rozpoczęła kontratak.
–
U nas chyba też jest dobrze – Zaśmiał się Dane, włączając silniki. – Witaj,
Coryor.
~***~
Obi-Wan
stał na ganku, wpatrując się w piękne pola na horyzoncie.
–
Mistrzu Kenobi… – usłyszał za sobą głos Anakina. – Przepraszam cię strasznie.
Nie gniewaj się, to co powiedziałem nie było prawdą.
–
Wiem.
Milczeli.
Ich
spojrzenia spotkały się, a obaj wiedzieli już, co zrobić.
–
Oboje byliśmy dość głupi (Tak,
powiedz jeszcze, ze trochę przypał xDD). – Obi skubnął
charakterystycznie swoją rudą brodę.
Nie
mówili już nic, tylko uścisnęli się ze słoniową siłą. Skywalker po chwili
musiał się odsunąć, bo pyszne śniadanie zjedzone przed chwilą przewróciło się
mu w żołądku. Czuł, że należy wszystko poukładać od nowa.
–
Teraz chodź, musimy pożegnać się z Haruunami i wyruszamy dalej. Nasze osłony są
naprawione. – oznajmił Kenobi, uśmiechając się tajemniczo.
–Coś
znowu wykombinował?
–
Powiedzmy, Ness uratowała nam skórę. W jej „skrytce” odnaleźliśmy parę
potrzebnych części, dzięki czemu nasz złom może znów latać. – Ujął
entuzjastycznie, ale po chwili jego mina przybrała szarawy nastrój. Wybraniec
chyba wiedział, co tak zmartwiło jego przyjaciela. Mimo wszystko nie chciał się
wtrącać. Nie jeden raz przekonał się na własnej skórze, że rozmawianie z
mentorem o jego sprawach osobistych to nic przyjemnego (dla mentora, rzecz
jasna). Ahsoka i Anakin byli tego idealnym przykładem.
–
Oki, idziemy. – powiedział tylko, kierując się w stronę statku.
–
Nadajniki wykryły sygnał! – wykrzyknął Skywalker, gdy ich półżywy statek powoli
posuwał się w przestrzeni kosmicznej.
– Halo, tutaj Anastazja Hero. Zgłoś się,
Obi-Wan Kenobi! – Usłyszęli dźwięk z komunikatora.
– Tu Anakin Skywalker. Tak, wiem, nam też
miło was słyszeć. Nadajemy sygnał znad atmosfery planety Coryor. –
przekazał, na co z głośniczka wydobyło się ciche „ufff”.
–
Spotkajmy się przy punkcie wyjścia… Podaje współrzędne: 33, 556. 89023, 45385.
– odparł Nicolas, dobierając się do holotelokomuinikacyjnego środka.
–
Przyjąłem i pozdrawiam. – zaśmiał się Obi-Wan, wpychając się na twarz swojemu ex
padawanowi.
~***~
May
wczuwała się w Moc, usiłując się skupić. Nie myślała już o niczym, tylko
medytowała. Było to dość ciekawe uczucie, gdyż nigdy nie była tak skupiona.
Zawsze miała w głowie jakieś dziwne obrazy, wspomnienia, myśli, założenia,
głosy.
–
Padawanie młody, Moc przez ciebie przepływa. – Nawet bez specyficznego głosu i
stylu mówienia Yody May wiedziała, że to on. To, co teraz robiła było tak
niesamowite. Czuła każdy ruch wokół jej. Każdy ruch w tym pokoju, słyszała
nawet pająka, splatającego swoją nić niedaleko. Czuła oddech wiekowego mistrza,
wiedziała dokładnie jaką temperaturę ma wszechobecne powietrze (och, zbyt poważnie…).
–
Tak, mistrzu. – odparła, podnosząc się i kłaniając.
–
Och, Obi-Wan dymny by z ciebie był.
–
Czy on wróci? – spytała, nagle zmieniając temat. Każda wzmianka o jej mistrzu,
który był dla niej jak ojciec, wzbudzała ekscytację i podniecenie.
–
Hmm… Umysł wycisz, w Moc zagłęb się. A wtedy prawdę ujrzysz. – mruknął,
wychodząc z pokoju.
____________________________________________
Słuchajcieeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
Vanessa bardzo mi humor poprawiła! Jestem zadowolona, bo zobaczcie, jaki piękny szablon! W ogóle to ja pisałam to przez kilka dni po zdaniu xD Wiem, że mam straszne spóźnienie, ale szkoła. No i w sumie nikt mnie nie chciał zabić, więc czytelników też mało i no. To koniec :)
Dedyk dla tych, co w ogóle to jeszcze czytają.
Rozdział super! <;
OdpowiedzUsuńWszyscy wczuwają się w Moc! Przypomina mi ona trochę narkotyk... Nieważne. xd
Dziękuję za dedyk. C: :*
Ja niecierpliwie czekam na następne! (Wiem, komentarz zachwyca swą długością).
NMBZT, Wuj. :)
Jestem!
OdpowiedzUsuńPrzybylam zwyciezylam i przeczytalam! Z "drobny" opoznieniem. Wielkie goooooomen. Rozdzialy zarabiste ^^ A teraz lece pisac kolejny rozdzial bo dostalam dziwnego kopniaka z wene xD
NMSBZT!!!