Muzyka

sobota, 18 czerwca 2016

Rozdział 34: "Zaginione dziecko"



– Kogo nie ma w domu? – Zaskoczone spojrzenia Edeen i May wylądowały na Hanie, który stał sobie przy drzwiach, oparty o ścianę, jakby nigdy nic. Wyglądał na trochę… Zmęczonego? Wyczerpanego?
– Gdzieś ty był? – zaczęła trzynastolatka.
– Musiałem… - zawahał się, jakby zastanawiał się, czy powiedzieć prawdę, czy też nie. W końcu zdecydował się mówić dalej. – Musiałem załatwić pewną sprawę. A teraz to… Chyba pójdę do domu. Bo trochę chce mi się spać. – Chłopak potarł oczy.
– Yy… - wtrąciła się Baker.
– Dobrze, chodź, Han. Zaprowadzę cię. – przerwała May. Jej wyraz twarzy mówił: „Musimy poważnie porozmawiać, braciszku”.
– Chyba przesadzasz. Rozumiem, że jesteśmy… Rodzeństwem – Ostatnie słowo powiedział tak, jakby miał w buzi piasek – Ale nie mam trzech lat.
Ale Solo nie czekała na odpowiedzi i ruszyła przed siebie pewnym krokiem. Szczerze, nawet nie wiedziała dokładnie, czego chciała od chłopca. Po prostu pokierowała się emocjami. Nie powinna – i dobrze o tym wiedziała. Ale ciąg spraw nie pozwalał jej myśleć racjonalnie.
– Dobrze, pójdę. Ale nie oczekuj ode mnie, że będę potulnym dzieckiem. – To zdanie zaskoczyło May. Odwróciła się gwałtownie i spiorunowała go wzrokiem. Ale dzieciak był nieugięty. Ciągle nawiązywał z siostrą nieprzyjemny kontakt wzrokowy.
Tylko sęk w tym, że trzynastolatka nie wzięła podstawowej rzeczy pod uwagę – jej brat był wychowany wśród barów, pijaków, hazardzistów. Nie miał kontaktu z inteligentnymi mentorami, mistrzami. Poza tym nie miał domu, w którym witali go co dzień przyjaciele.
– Han… - zaczęła, ale w jednej chwili świat zawirował jej przed oczami. Wszystko się rozmyło i została tylko czarna nicość. Głucha cisza i przeraźliwy mrok przepływały przez ciało nastolatki i napawały ją strachem.
– Dziecko, co ty wyprawiasz... Jesteś Jedi, prawda? Czy tak postępuję Rycerze Pokoju? Złość, agresja, strach. To nie jest dobra droga. Nie używaj swoich negatywnych cech. Twój brat jest dzieckiem, nic niewiedzącym głupcem. Ty się wykaż odrobiną inteligencji, bo – uwierz mi – nie masz najgorzej. Postaraj się czynić tak, jak należy. – Z próżni dobiegł ją głos. Nie był ani kobiecy, ani męski. Po prostu nie dało się tego określić (Trochę patologicznie/obojniacko się robi, co nie? xd). Dźwięk roznosił się jak echo, co było trochę wbrew fizyce. Ale May uważnie powtarzała w głowie wszystko, o usłyszała, aby nie zapomnieć. Niby nic takiego, a jednak…
– No ale… – Nie dokończyła dziewczyna, bo świat na nowo zawirował.
Stała sobie spokojnie przed Hanem i wpatrywała się w niego morderczym wzrokiem. On również.
Zachwiała się i zatoczyła do tyłu.
– Znaczy… Dobrze, Han. Chodź ze mną, proszę. – powiedziała. Spojrzała jeszcze na Edeen, ale najwyraźniej nikt nie widział dziwnej wizji.
Ukradkiem przyjaciółka Solo pokazała kciuka do góry, po czym udała się do swojego pokoju, a rodzeństwo do apartamentu Amidali.

~***~

– Han? – Mała Solo wpadła do pokoju chłopca zaraz po tym, jak tylko dowiedziała się o jego przybyciu.
– Cześć. Co chcesz?
– Gdzie ty byłeś? Wiesz, że może być źle, jak się wszyscy dowiedzą? – powiedziała.
– Nie wiem, niech robią co chcą. Ja się ze wszystkiego wyplączę. – Na jego twarz wstąpił uśmieszek niegrzecznego chłopca.
Laurel spojrzała na niego ze zdziwieniem. To naprawdę był jej brat? Bynajmniej nie byli podobni charakterem.
– A może zaczniesz być normalny?
– Ha, no jasne. Można by pomarzyć. Ja się nie zmienię. Bo mi tak dobrze.
– Wcale nie. Tak tylko się maskujesz – zaskoczyła Hana dziewczynka – Wiem co czujesz. Ale jak będziesz się w to zagłębiać to potem będzie ci jeszcze trudniej. Uwierz mi, przecież mamy tą samą sytuację. Poza tym… – zawahała się, ale po chwili podeszła do brata i usiadła na jego łóżku – Przecież jesteśmy rodzeństwem, prawda?
– Nie pleć głupich bajeczek. – Siedmiolatek bawił się swoim blasterem – Przecież ty też wiesz, że jesteśmy spokrewnieni w dokumentach. A tak to cię nie znam za bardzo.
Dziewczynka dobrze znała tą brutalną prawdę. Mimo to miała nadzieję na trochę optymizmu, ale cóż. Pesymistów też nie może zabraknąć na tym świecie.
– Dobra, cześć. Muszę iść na trening. Jakbyś coś chciał – w ręce Laurel pojawił się mały przedmiot w kształcie UFO. Na jego czubku migało małe, niebieskie światełko.
– Co to jest? – spytał.
– Holokomputer. Znaczy… taki mały. W Świątyni mamy ich pełno. Ja mam drugi – możesz kontaktować się przez niego z kim tylko zechcesz.
– Yyy…
– Dobra, pa – Solo lekko się zarumieniła. Poczuła, że zaskoczyła brata. I dobrze, wreszcie się do czegoś przyda.

~***~

Po ciepłym prysznicu Ness rozłożyła się wygodnie w swoim łóżku. Ten dzień był najlepszym w jej życiu. Żadnego polowania, uciekania,  wali o życie. Po prostu wszystko podane „na tacy” . Życie jest tu o wiele łatwiejsze.
– Dobranoc – Do pokoju zajrzał Nicolas. W ręku trzymał kubek gorącej herbaty. Następnie zajrzał do pokoju obok – królestwa Hana.
– Dziewczyny i dzieci mają predyspozycje do spania. – powiedział i dodał: – Pa, śpiąca królewno.
– Drugi raz zostałam nazwana śpiącą królewną. Ale dobra, pa.
Przez głowę Dane’a przebiegł cichy pomysł, żeby kupić szesnastolatce kolorową książeczkę „Śpiącej Królewny”, ale uznał, że to byłaby lekka przesada.

~***~

Obi?- Przy łóżku mężczyzny stała dziewczyna. Szeroki uśmiech nie schodził z jej twarzy, która wydawała się jaśnieć w blasku słońca. Miała długie, czekoladowe włosy zaplecione w warkocz. Długa do ziemi, biała suknia idealnie leżała na jej smukłym ciele.
– Co ja tu robię? I kim ty jesteś? – spytał, ale gdy tylko to zrobił, uświadomił sobie, że zna odpowiedź. – O… Olla?!
– Nie, święty Mikołaj – uśmiechnęła się do niego promiennie.
– Ale co ty robisz w Świą… - urwał. Zorientował się, że wcale  nie są w Świątyni Jedi. Wokół rozpościerało się złote pole, a nad nimi wisiało jasne słońce.
Kenobi spojrzał pod siebie – spał na wełnianym kocu w kratkę.
– Tak, to jest Coryor. Tak, jesteśmy na pikniku. A teraz mów, co cię tu sprowadza – oznajmiła.
– Yyy… Co  mnie tu sprowadza? To nie ty stworzyłaś tę wizję? – spojrzał na Haruun ze zdziwieniem. Ona jednak wpatrywała się w odległe pola pszenicy.
– Przecież dobrze wiesz, że nie umiem tworzyć obrazów Mocy. A teraz chodź, muszę ci coś pokazać. – To mówiąc wzięła Obi-Wana za rękę i pociągnęła go.
Dziewczyna biegła przed siebie, kiedy nagle otoczyła ich ciemność. Jednak Olla gnała nieustannie wprzód. Zdawała się nie zauważyć tej dziwnej zmiany.
Wreszcie ciemność jakby się rozpłynęła. Olla przebiegła jeszcze kilka kroków, ciągnąc za sobą trzydziesto-dwu latka.
 Stanęli przed ruinami domu. Pomarańczowa niegdyś cegła, porozrzucana była teraz po ziemi i przybrała kolor czarny. Po dachu zostały tylko spróchniałe deski, oparte o zniszczone mury budynku. W środku nie było nic. Dosłownie. Puste szczątki dywanów walały się jedynie po kątach.
Nagle w głowie mężczyzny zapaliła się czerwona lampka. Znał to miejsce. Widział je wiele razy, mimo, że był pewny, iż nigdy tu nie był. W takim razie co to jest…?
Spojrzał wymownie na Haruun, jednak ta wpatrywała się tylko w zamyśleniu w ruiny. Wydawała się coś  wspominać…
– Tu był pożar. Widziałaś to, prawda? – wnioskował z jej twarzy.
– Nie. Słyszałam tą historię od rodziców wiele razy, ale… Nie, nie było mnie tu wtedy. Ale tak, przyczyną klęski tego budynku był  pożar. – odwróciła wzrok, jakby miała coś do ukrycia.
– Więc jak to było?
– Nie jestem pewna, czy powinnam… - zająknęła się.
– Zaufaj mi. –  Odpowiedział.
– No dobrze, ale… Więc tak: to było szesnaście lat temu. Mieszkała tu rodzina. Nie za duża, rodzice i czworo  dzieci. Była wśród nich moja przyjaciółka… Ale dom spłonął. Nikt nie wie, jakim cudem to się stało. W każdym razie zginęli prawie wszyscy, zostało tylko małe niemowlę, które potem i tak zaginęło. Ale wszyscy… ZA CO? – spojrzała na niego wielkimi, ciemnymi oczami, w których tliły się łzy.
Dla Obi-Wana był to wielki szok. Wiedział już, skąd zna to miejsce. Odwiedzał ten dom codziennie, gdy spał. Jego sny wędrowały wokół tego miejsca i ukazywały dziwne wizje. Wizje płonącego domu. Pokój nastolatki, małe dziecko, niemowlę, staruszka… Wszystko zaczynało się składać w sensowną całość.
– A co, jeśli to niemowlę żyje? – zaskoczył pytaniem przyjaciółkę.
– Niemożliwe – zaśmiała się sucho – Poza tym to tylko legenda. Mówi on o tym, że dziecko zostało ocalone przez tajemniczą siłę i odeszło. Ale Obi, wyobrażasz sobie niemowlaka wędrującego po polach pszenicy? To nie ma sensu.
A jednak w głowie Kenobiego formowała się dziwna myśl, która podpowiadała, że to dziecko żyje.
– Czym była ta „niewidzialna siła”? – zaintrygował się.
– Teorie są bardzo różne – odgarnęła kosmyk włosów z twarzy – Jedni mówią, że to jeden z węży Yeve uprawiał sztuczki magiczne, inni mówią, że to była łaska wiatru, który porwał malucha… Sporo tego. Ale nic nie jest prawdopodobne.
– Olla… - zaczął Kenobi, ale w tym momencie obraz zaczął się rozmazywać. – Olla! A co jeśli…
W tym momencie nad głową Obi-Wana pojawiła się twarz Anakina. Przyglądał się z zainteresowaniem swojemu byłemu mentorowi.
– Coś nie tak? – zdziwił się mistrz Jedi.
– Wydaje mi się, że niestety tak.

____________________________________________
Hej, ho, na wakacje by się szło!
Witam, akurat ten rozdział mi się osobiście podoba. Wyszedł całkiem OK, a dialogi zostawcie w spokoju XDD Tak w ogóle to to są jedne z ważniejszych rozdziałów, więc polecam czytać ^^

No w sumie to tyle, co ja mam napisać? xP 

Dedykacja dla Vanessy ^^

NMBZW!

10 komentarzy:

  1. Świetng rozdział! Niestety nie stac mnie na nic wiecej (pisze w tym one shocie takie glupoty ze sama oglupieje xD. A jeszcze nie przeszłam do... Wiesz czego xD. To dopiero bd atak głupoty) No wiec czekam na next! Kim jest to dziecko?! Ja ce wiedziec! (cierpliwosc to nie jest moja mocna strona)
    NMBZT!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja też nie xD
      Niedługo się okaże, poczekaj.

      Usuń
    2. A! Zapomnialam podziekowac za dedyk!
      Dziekuje! :* *idzie spac*

      Usuń
  2. O nie, nie, nie! Te dialogi... Jako dobry wujek, podam Ci stronę, gdzie wszystko jest wytłumaczone.
    http://konstruktywna-krytyka-blogow.blogspot.com/p/zapis-dialogow.html
    Czytaj do skutku!
    Wszystkie zaległości nadrobione i komentuję! Chwała mi. :P
    Oooo! May i Han są idealnym rodzeństwem. xd
    Ja też chcę takie!
    Wiem, wiem, wiem, wiem, wiem, wiem, wiem, wiem, wiem, wiem.
    DZIĘKUJĘ Ci za dedyk w 33 rozdziale? Czy może 32? Nie pamiętam, walić to.
    Zaraz idę czytać Tajemniczego pana Quina, którego znalazłam w bibliotece! Teraz tylko muszę kupić A.B.C. Ahhh... kocham kryminały, a zwłaszcza pokręconych detektywów i seryjnych morderców. Nie, nie jestem psychopatą, mam nadzieję.
    Para-para-paradise. Coldplay najlepszy! Polecam The Scientist, Up&Up i... Shiver! Ewentualnie Don't Panic. H.e.h.e.
    Coś ze mną nie tak. Siedzę przy pachnącej świeczce... może coś tam dosypali? Zioła? Nie wiem.
    Ale się rozgadałam! Szkoda, że nie o rozdziale. xD
    Nie widziałam żadnych literówek! Jej!
    A, A, A! Jeszcze co do Coldplay'a to polecam Sparks i, i... Yellow! Znaczy ten... każdy ich kawałek.
    Czekam z niecierpliwością nn! C;
    NMBZT! WUJECZEK! :* <3 :P

    OdpowiedzUsuń
  3. MAGDA!!!! Pisz gorsze rozdziały bo aż za fajnie je sie czyta... xD Jak zwykle rozdział super, dialogi... Ja nic nie mówię. Ja mam więcej błędów więc moje buzia jest zamknięta. Mam zaległości... oj oj dużo, więc lece
    Bajo!
    Mamusia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten taki dziwny o niczym, ale dobra XDD Fajnie, że Ci się podoba. Właśnie jestem z siebie bardzo dumna, bo napisałam na Dark Side na środę xP
      NMBZT!

      Usuń