Anastazja
poczuła smak sztucznych chemikaliów. Po jej ciele przeszły tak intensywne
drgawki, że gdyby nie ściskające ją mocno metalowe kajdany i łańcuchy,
rozbiłaby sobie głowę o podłogę.
–
Masz ostatnią szansę. – odezwał się Scar, ze smutkiem wpatrując się z siostrę.
Nie chciał tego robić. Ale nie było wyjścia. Wplątał się w coś, zaplanował
zemstę, a chciał ochronić Nessie.
–
Aaghghh...! – Warknęła dziewczyna, wciąż nie mogąc wydusić z siebie słowa.
Przeżywała prawdziwe tortury – ból był tak okropny, że marzyła o zmniejszeniu
go choćby do poziomu przygniecenia półtonowym kamieniem. Całe nędzne życie
przemknęło jej przed oczami: pożar, cudowne uratowanie, babcia Miss, ucieczki
przed wilkami, spotkanie Anakina, Obi-Wana, May, Ahsoki, Nicolasa, Laurel i
Hana. Wspólnie spędzone wieczory, nieprzespane noce, twarze ludzi, których
uratowała, będąc lady Black, i jeszcze coś. Najbardziej bolesne wspomnienie –
twarze Jedi, gdy dowiedzieli się o jej „układzie” ze Scarem. Ta nieufność,
odrzucenie… Tylko Nicolas został przy niej. Chciała go przeprosić za to, że
uciekła. Że nie zawsze go wspierała, za wszystkie błędy w jej życiu. Był dla
niej jak brat… Jak rodzina.
–
Tak, widzę, co tam sobie myślisz. – Z ciemności wyłoniła się jakaś postać. Zbliżała
się powoli, z uśmiechem na twarzy. Wiedziała, że Ness nie ma z nią szans.
–
Panie Orfie. – Ukłonili się zgodnie Voux i Scar, gdy tylko zakapturzona postać
wpełzła do środka.
–
Jak możecie tak torturować tę młodą dziewczynkę? – Odezwał się. Jego głos był
łagodny, melodyjny i przyjemny. – Za duża dawka naraz. Panowie, przestańcie.
Uścisk
w ramionach rozluźnił się, drgawki ustały, a Anastazja padła na ziemię. Czuła
niesamowitą ulgę. Gdyby tylko miała siłę podeszłaby do tego zakapturzonego i
zrobiła wszystko, o co poprosi.
Nie,
chwila. Coś tu było nie tak. Zanim jednak zdążyła się głębiej zastanowić, Orf
powiedział:
–
Voux, Scar, proszę, zostawcie nas. – Znów to uczucie. Ukojenie, ulga, świeżość.
Jego głos był niesamowity… Jednak nie widziała twarzy. Nie czuła zapachu. W
ustach wciąż miała smak chemikaliów, którymi w postaci zielonej papki nakarmił ją
jej „brat”. Pragnęła teraz tylko jednego – wsłuchać się ciepły ton zakapturzonego mężczyzny i zasnąć.
Trzask
drzwi. Została sama z Orfem.
–
Moje dziecko, chodź tu do mnie. – Wtedy zupełnie straciła głowę.
Dotknął
jej dłoni, wręcz relaksując wszystkie organy jej ciała. Jakby w najlepsze spała
na ciepłym, miłym łóżku. Jakby delikatna sierść kota gładziła ją po twarzy. A
potem… potem zobaczyła twarz. Na Moc, był najpiękniejszym mężczyzną, jakiego w
życiu widziała. Czarne, zdrowe włosy, młoda, idealnie ukształtowana twarz, wielkie
niebieskie oczy. Usta były różowe, ale na swój naturalny sposób. Był idealnie
zbudowany i pociągający. Miała ochotę rzucić mu się w ramiona, wtulić w ciepłą
pierś, zasnąć…
Pomógł
jej się podnieść.
–
Kim jesteś? Czy jesteś aniołem? A może moją śmiercią? – zapytała, nie mogąc
wydusić z siebie czegokolwiek innego. Jej głos brzmiał przy Orfie jak sunięcie
paznokciem po tablicy.
–
Nie, nie jestem ani tym, ani tym. Jestem władcą. – Usiedli razem na ziemi. –
Ale ty mi przeszkadzasz, nie chcesz współpracować. Pałasz nienawiścią… – W jego
głosie było tyle żalu i smutku, że Hero miała ochotę się rozpłakać. Wiedziała
jednak, że byłoby to okropnie głupie przy takim królu…
Nie, chwileczkę. Władcą? Myśl, Ness, myśl! Coś tu nie grało. Władcą czego był Orf?
–
Królem czego? – pisnęła.
–
Tego, co widzisz wokół siebie. Całej tej bazy. – odparł, ale jego głos nie
brzmiał już tak miło i ciepło. Chciał dotknąć dłoni dziewczyny, ale ta zgrabnie
ją odsunęła.
– Ale…
My jesteśmy na planecie, prawda? Na Coryor? – Westchnęła, nieco się
uspokajając. Co przed chwilą przeżyła? Oczarowanie? A może opętanie? Iluzję? Dotyk, zapach, głos Orfa… To
koiło jej zmysły. Ale gdy się przypatrzyła bliżej, ujrzała w oku mężczyzny
iskierkę… Szaleństwa? Czegoś niebezpiecznego…
–
Och, drogie dziecko. Coryor to nie planeta. Nigdy nią nie była. To ogromna baza,
zbudowana kilka tysięcy lat temu. Tylko że Jedi nie byli na tyle inteligentni,
żeby się tym zająć, i uznali Coryor za zwyczajną planetę w układzie.
–
Jak to! Co ty mówi… – speszyła się, krzycząc na Orfa. Wciąż był czarujący. Ale
wiedziała, jaki ma zamiar. Przysunął
się bliżej, tak, że ich twarze się niemal stykały. Pachniał wieżą miętą, a głos
znów brzmiał jak ciepły, zimowy wieczór.
–
Ness, daj spokój. Przyłącz się do nas, nie musisz tak cierpieć. Po co ci to? –
Uśmiechnął się, po czym…
–
Nie! – Uderzyła go z całej siły w policzek, tak, że aż dłoń ją zabolała. –
Odczep się ode mnie!
–
Nie sądzę, że to dobry pomysł. – Pozostał niewzruszony, unosząc brwi. – Chcesz coś
zobaczyć?
W
jej głowie pojawił się obraz: Kenobi, Anakin i Tano pukali do domku ze
strzechy, tego samego, w którym kiedyś mieszkała jedna z Coryor’skich rodzin. Weszli
do środka, ale tam nie było ogrzewania. Jedynie mały ogień palił się w
centralnej części domku. Wszystko dookoła pokrywał… śnieg.
Następnie
ujrzała inny obraz: Nicolasa, który uparcie brnął przed siebie w niekończącym
się polu śniegu. Zamieć targała nim na boki, ale on się nie poddawał. Szukał…
Szukał wyjścia. Statku, którym odleci i wezwie pomoc.
–
Tak, o to chodzi. A teraz zostawię cię tutaj, a ty grzecznie dokończysz
obiadek. – wskazał na zieloną papkę w drewnianej, brudnej misce. Odwróciła się,
aby zaprotestować, ale Orfa już nie było. Drzwi były zamknięte.
~****~
–
Obi-Wan! – Olla rzuciła się Kenobiemu na szuję, po chwili przytulając również
Ahsokę i Anakina. – Wejdźcie! Wiedziałam, że wrócicie, aby nam pomóc! Od kilku
dni panuje tu tak straszliwy mróz… Zginęła już jednak kura z naszego gospodarstwa.
Pogrzeb będzie dzisiaj, akurat…
–
Tak, nam też miło cię widzieć, ale najpierw priorytety. Ledwo żyjemy,
potrzebujemy jedzenia i czegoś ciepłego… – Skrzywił się Skywalker, na co młoda
dziewczyna tylko zaprosiła ich do środka.
Wygrzali
się przy ogniu i wypili kubek gorącej czekolady, po czym Ahsoka odezwała się.
–
Słuchajcie, a co z Nicolasem i Ness? Bo… Wiem, że to było głupie, ale Jedi…
–
Dlatego właśnie pozwoliliśmy im odejść. To są zasady Jedi. – Wtrącił się
Wybraniec, przełykając napój. – Nie możemy ich zmuszać, nie są Jedi. Ness… Ness
nas zdradziła.
–
Ale zrobiła to, żeby mnie uratować! A potem…
–
Ahsoka, daj spokój. – Zaczął Kenobi – Nie będziemy teraz o tym rozmawiać. Póki
co musimy nawiązać kontakt z Republiką i odnaleźć Nicolasa.
Zapadło
milczenie. W ogóle, w domu było dziwnie cicho – dzieci spały w swoich pokojach,
ale ci starsi odśnieżali na dworze. Panował tutaj smutek – przecież Haruunowie
stracili wszystko, co mieli. Plony, które nigdy się nie kończyły, dawały im
wieczne zasoby pożywienia. A teraz… Wszystko wyniszczyła śnieżyca.
____________________________________
Bang.
No to tajemnica numer jeden wyjaśniona! Blog małymi krokami... Nie.
Dość dziwny rozdział wyszedł, ale mi nawet się podoba :) Jak myślicie, co będzie dalej? (Te emocje). Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale strasznie chce mi się spać. Pewnie to przez weekend XD Ogólnie to ja chcę już ferie, abym mogła więcej pisać i w ogóle!
Ta notka jest bardzo dziwna, ale przepraszam, nie mam weny.
NMBZW!
Dedyk dla Vanneesssssssssssy i Skalesa xD I trzymaj się, Pythor!
____________________________________
Bang.
No to tajemnica numer jeden wyjaśniona! Blog małymi krokami... Nie.
Dość dziwny rozdział wyszedł, ale mi nawet się podoba :) Jak myślicie, co będzie dalej? (Te emocje). Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale strasznie chce mi się spać. Pewnie to przez weekend XD Ogólnie to ja chcę już ferie, abym mogła więcej pisać i w ogóle!
Ta notka jest bardzo dziwna, ale przepraszam, nie mam weny.
NMBZW!
Dedyk dla Vanneesssssssssssy i Skalesa xD I trzymaj się, Pythor!
Ja: *przeciąga się* Hm to skoro dedyk to przydałoby się dłuższy kom...
OdpowiedzUsuńKel: Orf dostał kosza!? XD *od nauki jej odwala* Wypad! *wykopuje Pythora za drzwi*
Ja: *ogląda Robin Hood i faceci w rajtuzach* litościii! XD *zwija się ze śmiechu*
Kel: A wczoraj był płacz po śmierci Mikoto...
Zack: Nie przypominaj jej o tym
Ja: Niee... już mi chyba przeszło... mam go na wygaszaczu ustawionym i jak widzę to nie ryczę. Wiec chyba jest już lepiej
Kel: Wczoraj to cała poduszka w łzach była
Zack: płakała ale na ustach miała uśmiech...
Ja: To właśnie ja :")
Kel: Tylko nie waż się drugi raz tego odcinka oglądac!
Ja: Obejrzę jak bd musiała czyjąś śmierć opisać
Kel: Pogrzeb kury? No dobra mozna i tak xD
Ja: Hm... nie wiem co tu jeszcze napisać.... nie mam pomysłu xP a wiec czekam na next
Silna jest Moc
Mocą jestem silny
Silna jest Moc
Mocą jestem silny
Silna jest Moc
Mocą jestem silny
Silna jest Moc
Mocą jestem silny
Silna jest Moc
Mocą jestem silny! XD
Sposoby na przedluzenie koma xD
Kel: Dziś latała po podwórzu i się darła na cały głos
Zack: Patrzec jak jutro nie bd mogła mówić
Ja: NMSBZT!!!!!!!!!!!!
Wuhuhu i jeszcze pierwsza jestem ^.^ *unika książki od historii*
Usuń