Nie
tak to miało się skończyć, a raczej zacząć. Cała ta podróż nie miała sensu.
Ness zdała sobie sprawę, że zaczęła myśleć jak stereotypowy Jedi. Nie była Jedi.
Nie była i nie chciała być. Uważała ich ideologię za trochę… Przesadzoną. Ale
nie w tym sęk… Czemu, do jasnej ciasnej, Rycerze Pokoju i Światła oceniali po
okładce? Nie wszyscy, oczywiście, ale
znaczna większość. Dlatego tak ceniła Anakina. Był nieszablonowy. Niezwykły. On
jako jedyny Jedi potrafił znaleźć granicę. Nie przesadzał, pokazywał emocje.
Emocje są rzeczą ludzką. Nie można ich czasami zatrzymać. Czemu zabraniano
kochać, przywiązywać się? Bo przywiązanie prowadzi do agresji. Miłość i
nienawiść mają ze sobą tyle wspólnego.
Nieprawda.
Anastazja Hero, szesnastoletnia dziewczyna, która jeszcze trzy miesiące temu
była nikim, teraz stała na czele misji, jedynej
nadziei na ocalenie przyjaciół. Byłą buntowniczką? Tak. Skrytą. Była
pokręcona? Możliwe, ale co z tego? Może wybrać własną ścieżkę.
Ale
czemu zrobiła coś zupełnie wbrew sobie? Ze strachu? Strachu, czyli rzeczy,
której każdy wojownik powinien się wystrzegać. Ale czy ona była wojownikiem?!
Tyle głupich pytań. Przecież zna na nie odpowiedź. Zna siebie. Potrafi dokonać
wyboru. Nie zostawi tak Nicolasa. On najbardziej trzymał ją przy ziemi, kiedy
chciała odpłynąć.
Nico,
jej najlepszy przyjaciel. Czy był jej przyjacielem dziewięć lat temu, kiedy to
zabił rodziców? Nie. Nie miała prawa do obrażania się czy przekreślania Dane’a.
Znała go już na tyle dobrze, że dokładnie znała jego charakter. Będzie się
zamartwiał i czuł winny, podczas gdy ona przemilczy sprawę. Nie mogła tak tego
zostawić, o nie. Durna ideologia. Durne zasady, durny umysł, który kazał jej
zrobić coś takiego.
Wybiegła
z pomieszczenia, kątem oka analizując, że właśnie lądują na Deymore, jednej z
pomniejszych planetek układu Coryor. W tych okolicach odebrali ostatni sygnał
statku Obi-Wana i Anakina.
Drzwiczki
do sterownicy otworzyły się. W środku siedział on. Nicolas Dane, wpatrzony w
miliony guziczków i przycisków na panelu sterowania. Co chwila coś regulował,
przekręcał, wciskał. Szczerze, to dziewczyna nie rozumiała zbyt wiele z tego,
co jej przyjaciel robił. Miała ogromne szczęście, że poleciał z nią. W tej
chwili nie była w stanie wypowiedzieć słowa. Czemu?! Przecież nic takiego się
nie stało. Pod pewnym względem. Poczucie winy jednak nie dawało jej spokoju.
Lądowanie
poszło perfekcyjnie. Dane spokojnie osadził statek na powierzchni Deymore.
Anastazja stała i patrzyła tylko, jak chłopak smętnie podnosi się z siedzenia,
kierując się do wyjścia. Widząc tam Ness, która wyglądała, jakby zaraz miała
się rozpłakać, jego wyraz twarzy zmienił się z załamanego na bardzo załamany.
–
Nico… Chodź tu. – Bez dalszego zbędnego gadania podeszła do przyjaciela i
wtuliła się w jego muskularną pierś. Czuła się bezpiecznie. Mogła spokojnie się
wypłakać, wyrażając wszystko, co czuła. – Nigdy już tak nie zrobię. Strasznie
cię przepraszam. Nie powinnam cię tak oceniać. Mam gdzieś twoją przeszłość.
Liczy się to, co jest teraz. Przy nikim innym nie czuję się tak pewnie, jak
przy tobie. Jesteśmy przyjaciółmi, których Anakin i Obi-Wan potrzebują.
Rozumiesz?
–
Powiedzmy – mruknął, ubierając słowa w swój charakterystyczny sarkazm – No to
nie każmy im czekać. Nawet nie wiesz, jak ja nienawidzę czekania.
Śmiech
Anastazji poniósł się echem po całym statku i połowie planety. Był to czysty,
prosty śmiech radości. Radości z dobrej sprawy.
–
Jesteś niesamowita. – Uśmiechnął się po chwili.
–Wiem.
Ale będę jeszcze lepsza, kiedy wreszcie wyjdziemy z tego ciasnego statku, nie
sądzisz? – Żwawym krokiem ruszyli w kierunku wyjścia.
~***~
Ahsoka
siedziała z założonymi rękami, wpatrując się w cienie na ścianie. Z jej ust
wydobywała się para, Togrutanka dygotała. Wyraz jej twarzy nie ukazywał
strachu. Raczej buntownicze nastawienie. Były obrażona i wkurzona na tych
bezdusznych złoczyńców. Chociaż wszystko było w sumie jej winą… Ale co mogła poradzić?! Lux napisał do niej wiadomość. Potem
nie odezwał się, nie pisnął słowa. Nie mogła tak go zostawić.
Ale
nie, oczywiście, to nie był on. To
podstęp. Była przynętą dla Anakina. Czy to nie okropne? Czemu zawsze jest przynętą?! Jakby w ogóle się nie
liczyła. Jakby była niegroźną mrówką, którą broni ktoś, kto się liczy. Była
traktowana jak drugorzędna osoba, jak pies przy swoim panie Skywalkerze. Nie dość, że też umierała z chłodu i głodu,
to nikt nawet nie próbował jej uratować. Nie słyszała żadnego zamieszania,
nigdy.Czy jej mistrz ją opuścił? Niemożliwe.
Wiedziała,
że wkrótce wparują tu z Obi-Wanem i zajmą się tymi całymi okropnymi
porywaczami. A konkretniej przemytnikami zboża. Tak, właśnie. Dziwne? Tak. Ale
co mogła zrobić? Każdy, kogo napotkała w tym więzieniu, był zły. Słuchał ich
oczywiście „tajemniczego przywódcy”, który ukrywał się w podziemiach, usiłując zdobyć
władzę nad galaktyką. Niezbyt oryginalne, ale prawdziwe.
A
ona siedziała sobie w jednym z więzień, na zimnej, kamiennej podłodze. Nie
miała przy sobie miecza, nie potrafiła się stąd wydostać. Jedyną jej nadzieją
była… cierpliwość. Ironia czy głupi żart? Bynajmniej nie cierpliwość była jej
mocną stroną.
Wpatrując
się pusto w ścianę, po czasie zauważyła ruch. Jakieś niewielkie stworzenie
zbliżało się do niej… O nie. Czy to możliwe, że potwory kontrolujące umysł
znalazły się tutaj? Czy była na Geonosis? Wzdrygnęła się. Pamiętała dobrze,
jakie potwory zaatakowały ich wtedy. Cały oddział klonów był zarażony, a także
Barriss Offee… Właśnie, Barriss. Czy ona o niej pamięta? Co teraz może robić ta
stara przyjaciółka?
~***~
Anakin
odetchnął głęboko, po czym przekroczył próg domu. Słońce ledwo świtało, wszyscy
jeszcze spali. Ale wiedział, że lada moment może się to zmienić. Bezszelestnie
wślizgnął się do pokoju, delikatnie opadając na łóżko obok Obi-Wana. Jedi spał
spokojnie, sapiąc cicho. Skywalker pomyślał, że to śmieszne. Taki wielki,
potężny mistrz też ma swoje słabości. Bo Wybraniec wiedział, że on sam jest
niedoskonały. Bał się o Ahsokę, bo był do niej przywiązany. Troszczył się o
Padme, bo była jego żoną. Czy to można nazwać niedoskonałością? Dla Jedi – tak.
Dla innych… Nie. Nie ma innych. Jest Rycerzem światła. Zrobi wszystko, żeby
chronić swoją ukochaną, która jest w piątym miesiąc ciąży, i zrobi wszystko,
aby uratować małego Smarka, który tkwił samotnie gdzieś w podziemiach.
Z
tymi myślami położył się do łóżka, oddychając spokojnie. Wczuł się w moc. Jego
posłanie było Mocą, powietrze, którym oddychał było Mocą, a także on sam. Jego
muskularne ciało, przystojna twarz. Jego wielkie serce, jego buntowniczy
charakter. Wszystko, co czyniło go Wybrańcem.
Usłyszał
w głowie cichy głos. Przepełniony Mocą. Słyszał go z drugiego końca Galaktyki.
„Mistrzu, wróć po mnie”.
____________________________________
Siemaneczko :)
Od dzisiaj postaram się wstawiać regularnie w soboty, ale nie obiecuję. Szkoła była naprawdę kłopotliwym kłopotem. No, ale zostawmy szanowne placówki oświatowe i przejdźmy do konkretów. Cieszę się, że udało mi się napisać ten rozdział. Musyka Katy Perry bardzo mi pomogła, a się tego nie spodziewałam xD
Dedyk dla... hm, niech będzie Sue <3
NMBZW!
Dziękuję za dedyk! :*
OdpowiedzUsuńWoooow! To jest Twój zdecydowanie najlepszy rozdział. ZDECYDOWANIE! :)
Ness, też się z Tobą zgadzam. Ideologia Jedi jest przesadzona. Niestety wstrzymywanie emocji czasem prowadzi do Ciemnej Strony... Nie żeby to było złe, czy coś. xdd
Ale dzisiaj wena mnie dopadła! To niesamowite. Cud.
Necolas! Nowy parring! Ness i Nicolas... Aww! <3
Anakinie, ratuj swoją padawankę! JUŻ!
Czekam niecierpliwie na następne rozdziały! :)
NMBZT! Sue. C;
Nawet nie wiesz, jak kiedyś miło że piszesz taki komentarz! Bardzo dziękuję! Staralammsie i, do jasnej ciasnej, Zuza, zwracasz mi wiarę, że jest dla kogo pisać!
UsuńNMBZT! <3
Wnuczuś :*
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńBiedna Soka, jak ją mogą tak męczyć. Anakin, jak ją znajdziesz to ja pozabijam tych przemytników ok? Chociaż w sumie mogę ich sama znaleźć...
Tak Ness filozofia Jedi jest trochę przesadzona, chociaż jest w niej trochę racji, no ale kto powiedział, że trzeba być idealnym.
Czekam na next.
NMBZT!