- Mistrzu..? - szepnęła rano, gdy się obudziła. Ale przecież nie była już u Vouxa. Było jej tak dobrze... chciała tu zostać. Plecy w ogóle jej nie bolały. Otuliła się kołdrą i zamknęła oczy. Znów zasnęła.
- Laurel! - usłyszała krzyki znad głowy. May stała nad nią i się uśmiechała. Do pokoju wpadało jasne światło - Wstawaj! Już dziesiąta! Śpioch z ciebie, co? - Złapała dziewczynkę za rękę i pomogła jej się podnieść - Masz tu ubrania na dziś - wskazała na brązowe spodnie jeździeckie, szarą bluzkę z serduszkiem, buty Converse i bieliznę.
- Dziękuję. Mam się w to ubrać? - siedmiolatka zrobiła wielkie oczy.
- No pewnie! I uśmiechnij się wreszcie!
Laurel spojrzała na nią wielkimi, błękitnymi oczami. Nic nie powiedziała. Pobiegła tylko szybko do łazienki się ubrać.
Po chwili wyszła.
- I co, gotowa na zabawę? - spytała starsza - Nikogo tu nie ma oprócz nas. Wszyscy poszli na kolejny dzień zebrań. A jak tam twoje... - ściszyła głos - no... ten X?
- Nie wiem.
- Mogę zobaczyć? - Zapytała Kenobi.
- Mhm... - mruknęła nieśmiało Laurel.
May delikatnie podniosła koszulkę dziewczynki.
- CO?! Jak to? - zdziwiła się.
- Co robisz? - mała gwałtownie się odsunęła. Przestraszyła się.
- Nie ma tam znaku! - wykrzyknęła - Laurel, robiłaś coś wczoraj z tymi plecami?
- Jak to "nie ma"? Ale... co? - siedmiolatka wpadła w panikę. Sprawdziła, czy ma tam znamię: nie było. Ale czemu? Czy to możliwe? Co powie Darth Voux?
- Laurel, nie panikuj. Będzie dobrze. To świadczy tylko o jednym: nie jesteś już niewolnikiem.
- Jak to...? - dziewczynka nie rozumiała tych słów. Nigdy nie uważała się za niewolnika - tak jej mówił Lord.
- Zresztą... nieważne. Chodźmy zjeść śniadanie. Potem zobaczymy, co da się z tobą zrobić.
Dziewczyny udały się do jadalni z 300-metrowym stołem. Było tam jeszcze więcej potraw niż zwykle, a na złotych talerzach leżały resztki śniadania pozostałych domowników (i gości).
- Siadajmy koło siebie - May podsunęła krzesło dla dziecka. Dziewczynka delikatnie na nim usiadła.
- Dzię...kuję - Odezwała się.
- Nie ma za co - Odezwała się May siadając na krześle obok - po śniadaniu dopiero zacznie się zabawa! - zakończyła i chwyciła płatki śniadaniowe.
Laurel tymczasem skubała suchą bułkę. Myślała, z jakich powodów znak na jej plecach zniknął.
- Czy... znasz kogoś, kto wie, dlaczego mój znak zniknął? - odezwała się po chwili milczenia.
- Nie jestem pewna, ale znam bardzo mądrą osobę. Odpowie ci na prawie wszystko. Ale on sam w sobie jest pewnego rodzaju zagadką - Wyjaśniła Kenobi.
- Kto to? - spytała podniecona dziewczynka.
- Mistrz Jedi. Ma na imię Yoda.
- Czyli ty też jesteś Jedi... tak jak wy wszyscy. Wrogowie Sithów - zasmuciła się.
- Ale ty nie jesteś Sithem - przypomniała jej - jesteś wolna - Zabrzmiało to bardzo stanowczo.
Laurel była wolna...
- Czyli zaprowadzisz mnie do Yody? - spytała w końcu.
- To nie takie proste - zaśmiała się - on mieszka na innej planecie. A my mamy tu do załatwienia jeszcze parę spraw... na przykład śledztwo... - przerwała - Padme...
- Co się stało...? - zniepokoiła się Laurel.
- Posłuchaj... jesteś mi bardzo potrzebna. Musisz mi powiedzieć wszystko, co wiesz o Voux'ie.
- Ale po co? Zrobiłam coś złego?
- Nie. Po prostu... twój były mistrz zrobił coś złego, a my staramy się to naprawić. Rozumiesz? - May była podekscytowana. Wszyscy pozostali szukali tajemniczego Sithaw stogu siana, a tym czasem mieli odpowiedź pod nosem.
- Dobrze. Więc... Lord Voux jest... nieśmiertelny. Ale tylko tak, że żyje długo. Ale jeśli ktoś go zabije to umrze. I on ma ogień zła. Potrafi wypalać znaki... - dziewczynka wzdrygnęła się. Na myśl o jej dawnym znamieniu poczuła ból w plecach - On jest... inny niż normalni Sithowie. Słyszałam,że on sam szkoli dużo ludzi, podczas gdy inni wybierali jednego ucznia. A mnie wybrał, bo mam jakieś tam ważne pochodzenie... ale ja nie wiem - głos jej się załamał. Nie mówiła dalej.
- Dziękuję. Chodź tu - Kenobi przytuliła małą. Siedmiolatka nawet się nie wyrywała.
***
Zebranie trwało od dziesięciu minut. Znowu były dyskusje na poziomie nazwy ulicy, ale tym razem mieli do omówienia trzy sprawy.
- Karbonit jest niezwykle cenny. Można w nim zamrozić... - nagle senator Mądel urwał i padł nieżywy na ziemię.
W sali zapanował rozruch.
- Co się dzieje? - panikowała Ahsoka (Nareszcie Ahsoka!).
- Spokojnie. Bądźmy czujni. Ktoś wystrzelił cichy pocisk. Taki, jaki miała Padme - stwierdził Obi-Wan.
- Jak? Ale kto to może być? I co to za strzały?! - Anakin podbiegł do martwego senatora - Zatrute...
Na sali zapanował jeszcze większy rozruch. Ludzie i inne rasy pchali się do wyjścia.
- Lux! Bierz swoją mamę i zwiewajmy! - wrzasnęła Ahsoka.
Ale za późno. W chwili gdy chłopak podbiegł do matki, ta została postrzelona.
- Nieee! Mamo! - krzyczał.
- Synku... kocham... cię.. - umarła.
Następny odgłos był okrzykiem rozpaczy Bonteriego.
- Anakin! Szukamy tego strzelca a Ahsoka zajmie się Luksem! - Obi-Wan ledwo odbił mieczem świetlnym pocisk lecący w jego stronę.
***
Laurel i May udały się do szpitala, do senator Amidali. Kenobi stwierdziła, że siedmiolatka będzie
najlepiej wiedziała, z czym wiąże się wypalenie znaku.
- Pani Padme - zaczęła Kenobi - czy ma pani chwilę?
- Pewnie, chodź. A kto to? - zdziwiła się na widok małej dziewczynki.
- Jestem Laurel. Wiem, jak pani pomóc.
Tym stwierdzeniem mała zaskoczyła trzynastolatkę, a tym bardziej senator.
- W czym chcesz mi pomóc? - spytała.
- Ma pani ten znak... na ręce? - nieśmiało odezwała się May.
Na to Amidala odsłoniła nadgarstek - mały znak -X-nadal tam był.
- Czy to boli? - powiedziała Laurel.
- Czasem...
- Dobrze. Niech pani uważa. Ochrona niech będzie liczniejsza i bardziej czujna - rzuciła Kenobi do droida, który przyszedł z wynikami krwi.
- Tak jest. Oto wyniki krwi - podał kartę Padme.
- Co?! - zdziwiła się żona Anakina. Z jej oczu popłynęły łzy szczęścia.
- Coś się stało? Czemu płaczesz? - mała Laurel podeszła do Amidali.
Nadgarstek, w którym trzymała wyniki nagle się rozjaśnił - znak zniknął.
- Ja... zostawcie mnie samą - oświadczyła, a dziewczyny wyszły.
- Musimy porozmawiać z Yodą. Widziałaś, że ten znak zniknął? I mój też. To się musi z czymś wiązać - nalegała Laurel, gdy szły przez miasto.
- Ale potrzebujemy zgody Obi-Wana, statku, czasu i...
- No ale MUSIMY! - upierała się.
- Wiesz co? Potrafisz być uparta - zaśmiała się - chodź, może coś z tego będzie.
______________________________________________________
Gotowe!
Uff... 2 dni się z tym rozdziałem męczyłam. Ale dobrze, że mam wenę.
Muszę się nauczyć akapitów! Nie potrafię :( No ale starałam się zrobić ten rozdział
bezbłędnie ;) Nie wiem, czy się udało.
Za wszystkie rady dziękuję :)
Dedyk dla:
Pauliny i Olgi!
NMBZW!!!
zajmuję
OdpowiedzUsuńFak sekundy
Usuńno tak May. Dobra wracam do rozdziału. Nie zbyt lubiłam mamę Luxa ale też jest mi jej szkoda ale dobra ryczeć nie będę. A po za tym jestem bardzo ciekawa jak May i Laurel chcą lecieć na Coruscant.
UsuńA po za tym to super rozdział i dziekuje za dedykt.
NMBZT
Też nie lubię mamy Luxa
UsuńZajmuje
OdpowiedzUsuńAve!
UsuńFajny rozdział. Boże, Ty masz już 16, a ja się z 3 męczę. NIE MAM CZASU!! Ehh... No nieważne, ładnie to rozegralas z tym znakiem. Ciekawa jestem jak on zniknął. Voux sam by nie usunął... No nic, czekam nn
Zajmuję.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! I co z tego, że prawie cały mi zaspoilerowałaś? Jest fajny.
UsuńMay i Lauer chcą się wymknąć na Courusant! I chyba wiem co wyniknie z rozmowy z Yodą... nie mogę się doczekać, aż się dowiedzą.
Mama Luksa umarła. :( Ale nie będę ryczeć, zamachy na senatorów muszą być, od czasu do czasu.
Lauer jest wolna, a ja czekam, aż zostanie Jedi (zostanie, tak? Proszę, żeby została).
NMBZT!
Super rozdział! Zresztą mówię Ci to wszystko w szkole. Baaardzo przepraszam za brak komentarzy, ale to już wraca do normy! A co do rozdziału. Tak mi się podoba, jak piszesz. Nie zauważyłam żadnych błędów. Czytam Twoje wpisy i chcę więcej! :D Laurel jest bardzo ciekawą postacią. Ciekawa jestem jaką stronę wybierze. (Zapewne Jasną, jak zawsze, łeee) Ciekawe co Yoda powie o Laurel, znaku ,,X'' i Vouxie. (nie wiem czy dobrze piszę) Smutno mi było, jak matka Luksa umarła, ale wiadomo, rodzimy się po to, by umierać. Czekam nn! :)
OdpowiedzUsuńNMBZT!
A mi by było niewygodnie. Trochę smutno że mama Luksa umarła....
OdpowiedzUsuńRoździał jak zwykle super, no i czekam na nexta. Dziękuje za dedyk
NMBZW i z Mieciem
Noo Fajnie i jak zwykle ostatnia kometuję. Niestety nauka to pierwsze co mam robić....
OdpowiedzUsuń^^